wtorek, 31 stycznia 2012

Gdy jeść trzeba...

Hej :) Dzisiaj krótki i prosty przepis na fajną sałatkę.

Ja ogólnie raczej unikam jak mogę gotowania, ale bywa że nie mam innego wyjścia :P. Jedzenie na mieście ma swoje olbrzymie plusy (szybko, raczej smacznie, ktoś ci ugotuje, a i posprząta), ale również konkretne minusy - drogo, drogo, jeszcze raz drogo. Tak się nie wydaje, ale można naprawdę sporo zaoszczędzić przenosząc obiad z baru, restauracji czy kebeba do mieszkania. Jeszcze jedna ważna wada: tak naprawdę nigdy nie wiesz, co jesz :(. Na ten temat można by było się rozpisać i jeszcze go nie wyczerpać. A chodzi mi jedynie o swego rodzaju wstęp, dlaczego zaczynam się interesować przepisami i kuchnią :).

Drugą sprawą jest moje pseudo-noworoczne postanowienie (pseudo, bo takie postanowienie średnio co miesiąc odświeżam), że będę się zdrowo odżywiała, a przynajmniej zdrowiej ;). Chcę wybierać produkty dobrej jakości, smaczne, zdrowe, jak się da to ekologiczne. Budżet studenta nie pozwala by zaopatrywać się jedynie w sklepach ze zdrową żywnością, ale pewne produkty muszę jeść takie, a nie inne. Jak na przykład jajka - tylko te z numerem 0 (najdroższe, bo ekologiczne) lub 1 (cena do przełknięcia... ;) ). I tu oczywisty przykład dysonansu między założeniami, a wprowadzaniem ich w życie: nie mogę się łudzić, że jeśli jem na mieście coś z jajkiem (sałatka, kanapka, inne dania) to do ich produkcji/stworzenia/ugotowania zostały użyte wymienione przeze mnie rodzaje jajek. Nie ma się co czarować, w punktach gastronomicznych używa się jaj z palet trzydziestosztukowych za 9 zł z Reala/Tesco/etc. I nie jest moja wiedza w tym zakresie poparta śledzeniem programów Magdy Gessler, ale podstawową wiedzą z zakresu ekonomii. A jeżeli sobie sama coś przyrządzę to znajdzie się w tym tylko to, co sama wybiorę i zaakceptuje. Trochę tak egoistycznie, nie? :P

Dobra, to teraz już zgłodniałam i pora na sałatkę :P. Nie podaję ilości dla wszystkich składników, bo skoro już ja mogłam zrobić to na oko, to chyba każdy da radę :D.

 
Składniki: torebka ryżu, 1/2 piersi z kurczaka, 1 puszka kukurydzy, ser żółty w kawałku, ogórek kiszony/konserwowy, 2-3 plasterki ananasa, słonecznik łuskany, przyprawa gyros, sól, pieprz, majonez.

Przygotowanie: Gotujemy ryż. Pierś kroimy w kosteczkę i obtaczamy w przyprawie gyros. Podsmażamy na patelni. Ser i ogórek(i) kroimy w kosteczkę, ananas w kawałeczki. Na suchej (!) patelni prażymy słonecznik (czyli tak jakby obsmażamy). Wszystkie składniki ze sobą mieszamy, dodajemy majonez, sól i pieprz do smaku.


Smacznego!

niedziela, 29 stycznia 2012

Wróg nr 1

Jest pewne zło, wróg nr 1, z którym walczę od początków mego istnienia. Wszystkie bitwy przegrane... wojna przegrana... nie mogę sobie z nim poradzić...

Wielka, zła i brzydka - opryszczka. Po-katarowy wysyp ma miejsce zawsze przy spadku odporności. Wszelkie metody zapobiegania jej występowania nie dają skutków. Pozostaje mi jedynie łagodzenie jej objawów, kiedy już wystąpi. Przystępuje do tego z bogatym, ciężkozbrojnym orężem:


Hascovir/Heviran - łykam w dawce 1600 mg dziennie (3x po 800 mg), bez tego leku opryszczki mogłabym się nigdy nie pozbyć :(. Niestety dostępny jedynie na receptę, a dawka 800 mg nie jest refundowana (a więc za opakowanie życzą sobie ok. 49 zł).
Plasterki Compeed - powiem szczerze, że niedawno odkryłam, że naprawdę działają. Drogie, ale są bardzo pomocne. Te niebieskie są na noc i są trochę droższe (ok. 30 zł za 15 plasterków).
Sonol - płyn wysuszający. Skuteczny, ale jego stosowanie boli :(
Lip Balm Lovely - z kamforą i mentolem. Na opakowaniu pisało, że wspomaga leczenie opryszczki. Nie wiem czy zaiste tak się dzieje, ale nawilża i przynosi ulgę spierzchniętym wargom ale i np. skórze na nosie, przesuszonej po katarze ;).

Mogę powiedzieć, że choć tego nie chcę jestem ekspertem od tej przypadłości. I stwierdzam jedno - nie życzę jej nawet najgorszemu nieprzyjacielowi. =]

sobota, 28 stycznia 2012

Mnóstwo pomysłów

Każdego dnia mam mnóstwo pomysłów, którymi chciałabym podzielić się z innymi. Różne wrażenia, opinie, cytaty lub inne przemyślenia. Mój zakres zainteresowań jest tak szeroki, że mogłabym pisać totalnie o wszystkim :). Dlatego jeżeli będę wytrwała i systematyczna wiele kategorii będzie można przypisać do mojego bloga. A główną będzie najważniejsza kategoria - życie :). Według Goszy oczywiście :P

piątek, 27 stycznia 2012

Przykazanie nowe

"Błogosławiony ten, który śmieje się z samego siebie, albowiem będzie miał ubaw do końca życia" :P

źródło: kwejk.pl

Kolejne początki

Zawsze miło jest coś rozpoczynać na nowo. Wierzyć, że tym razem się uda i że wszystko potoczy się po naszej myśli. Ja także dałam się ponieść chwili i postanowiłam odświeżyć u siebie nawyk blogowania. 

Spowodowane jest to trochę modą, a przede wszystkim wielkim podziwem dla osób, które blogi prowadzą regularnie i mają stałe (a nawet i całkiem spore) grono wielkich czytelników. Od dłuższego czasu śledzę kilka stron dziewczyn, które - choć mi zupełnie obce - są dla mnie już w tej chwili jak koleżanki. Uwielbiam spojrzeć na ich posty, krótkie na tyle by zrobić to szybko w czasie wolnym, na którego brak ogólnie narzekam ;). A kiedy nie ma nic nowego, czuję wręcz zawód :P - to prawie tak, jakbym od przyjaciółki nie otrzymała codziennego sms'a :).

Pozdrawiam więc serdecznie wszystkie piszące osoby, a sama może gdy spróbuję skrócić swoje wywody będę wstanie częściej uaktualniać posty. To powiedzmy, że takie moje małe i spóźnione postanowienie noworoczne :).

Do następnego - paaa! :)