środa, 25 kwietnia 2012

Mini-przewodnik po rodzajach kawy

Jakiś czas temu była infografika o herbacie, przyszła teraz pora na mój drugi ulubiony napój.

Dla wszystkich wielbicieli aromatycznego i pobudzającego napoju rodzaje kawy na bazie espresso:


Takie kawy pijam tylko na mieście, ale jest to zawsze moja ulubiona czynność w czasie tygodnia :). Nigdy nie piję za to kawy "po polsku" - czyli z fusami, które zostają w kubku. Po pierwsze dlatego, że nie lubię smaku tak przyrządzonego napoju, po drugie - czytałam, że to niezdrowo (choć tu też panuje dezinformacja - jedni mówią że niezdrowo, inni zupełnie na odwrót). W domu serwuje sobie kawę "przesączoną" przez filtr do kawy z dużą ilością spienionego (a tak naprawdę wstrząśniętego w butelce, tudzież kartonie) mleka. 

wtorek, 24 kwietnia 2012

Kolejne kosmetyczne biedronkowe ciekawostki

Tak mnie zainteresował temat tego, która z cenionych kosmetycznych firm produkuje, podobnie jak Tołpa, dla Biedronki, że aż zrobiłam kolejny mini-research.

Naprawdę się zdziwiłam wynikami. Nie będę jednak robić plagiatu i polecam Wam kolejny post, tym razem z bloga Kolorowy Pieprz -> KLIK KLIK


I postanowiłam wybrać się wkrótce po małe kosmetyczne zakupy do Biedronki :D

niedziela, 22 kwietnia 2012

Przerażająca żywność

Raz na jakiś czas dopuszczę się zaniedbania i pozostawię coś w lodówce na hmm... trochę dłużej niż powinno w niej leżeć ;). Później (zależy od produktów) z większym lub mniejszym obrzydzeniem usuwam z chłodziarki takie elementy.

A czasami robię to z zaskoczeniem i przerażeniem, jak dzisiaj.

Okazuje się - i to jest naprawdę przerażające - że ogórek, który spędził w pojemniku na żywność w lodówce prawie 3 tygodnie, może wyglądać jedynie na lekko zeschniętego. A pomidor - jakby leżał tam zaledwie od wczoraj. WTF?! Naprawdę myślę sobie wówczas WTF?!, bo jakim cudem warzywa po takim czasie wyglądają tak dobrze?! I wydawałoby się, że starając się wprowadzać zasady zdrowego trybu życia, wiem co jem, skupiam się na tym, co wybieram i kupuję mądrze. Nic bardziej mylnego, a dodatkowo obecnie we wszystkich aspektach życia pojawia się paskudna dezinformacja.

W internecie czytasz jedno, koleżanki mówią inne, gazety piszą jeszcze co innego, a zdrowy rozsądek - się w tym wszystkim po prostu gubi. Tak bardzo mnie przeraża, że zjadając porcję warzyw może być ona niewiele zdrowsza od chipsów... Te wszystkie chemikalia: żeby szybko rosło, żeby ładnie pachniało, żeby ładnie wyglądało, żeby dłużej poleżało, żeby, żeby... GMO, DDT, koktajle chemiczne w żywności (poczytajcie o tym w necie!). A konsument mojego pokroju jest skołowany i głupi.

I przydałoby się przytoczyć słynne hasło ruchu pro-ana: 
"Quod me nutrit, me destruit"
(pol.: Co mnie żywi, niszczy mnie)
tyle, że ja jeść lubię. Tylko pytanie: co jeść?

sobota, 21 kwietnia 2012

Kosmetyczna ciekawosta

Powiem, że to mnie naprawdę zaskoczyło. Przeglądając bloga "Maaaaaaadzia bloguje" (http://maaaaaadzia.blogspot.com/) przeczytałam ciekawą informację.

Chodzi o dwa produkty do mycia twarzy: jeden z nich jest produkowany jako marka własna dla Biedronki, drugi ze znanej firmy Tołpa. Resztę przeczytacie koniecznie na blogu, link do posta TUTAJ . Są zdjęcia i reszta informacji. 

Polecam! ;)

piątek, 20 kwietnia 2012

Piosenka (tygo)dnia

Od kilku dni codziennie rano towarzyszy mi ta piosenka. Nie słyszę jej w radiu, ani nie puszczam z mp3 - po prostu jest tak popularna, że znam na pamięć tekst i ją śpiewam (na szczęście w mieszkaniu wówczas jestem sama ;) ). Nie wiem czemu się mnie tak uczepiła, ale jej tekst jest pobudzający, więc to dobre rozwiązanie na zaspane poranki. Panie i Panowie: Bon Jovi - It's My Life!


" Better stand tall when they're calling you out
Don't bend, don't break, baby, don't back down "
Lubię takie kawałki z 'przesłaniem'. Niby prosty tekst, ale ma coś w sobie. Muzyka także. No i wokal oczywiście :D. Jak tak słucham to czuję, że mogę coś zmienić. Muzyka potrafi mnie zmotywować, pobudzić, wskrzesić chęci. I daje nadzieję, że jeszcze wiele się może zdarzyć... :)

czwartek, 19 kwietnia 2012

Co za dzień...

Raz na jakiś czas zdarza się taki dzień, jak dzisiaj. Z jakiegoś niewiadomego powodu (ciśnienie??) kompletnie nic mi się nie chce, czuję się straszliwie ospała - choć zajęcia dzisiaj nie należały do wyjątkowo wyczerpujących. Mimo wszystko siadłam po 19 do komputera z zamiarem zrobienia czegoś w imię nauki bądź rozwoju osobistego, ale starania te spełzną na niczym. Nie jestem w stanie sklecić poprawnego zdania (więc ten post jest już jakimś osiągnięciem :) ). Wieczór zapewne spędzę snując się od strony internetowej do strony z przerwą na kolejną herbatę ;). Niestety bywają dni tak nieproduktywne jak dzisiejszy.

Tylko jedna sprawa, której nie mogę sobie darować, by Wam o niej nie napisać. Wczoraj w kinie leciały zwiastuny kilku filmów wchodzących na ekrany. W tym jeden tak nieprawdopodobny, że aż nie jestem pewna czy to nie jakiś dowcip. 

Z rozmachem wyprodukowany trailer filmowy: nastrój grozy i zbliżającej się zagłady... atak kosmitów... zagłada Ziemi i zagłada ludzkości - oto zapowiedź filmu opowiadającego o inwazji (uwaga, uwaga) NAZISTÓW Z KSIĘŻYCA! 
No proszę Was... uśmiałam się jak nigdy :D Oglądałam kiedyś "Czarodziejkę z Księżyca", ale że naziści... Serio... podziwiam twórcę, który wpadł na taki oryginalny pomysł :D. Nie ma to jak zmasowany atak kosmicznych "natzi" ;). I żeby nie było - sama nie wymyśliłam zbitki wyrazowej "naziści z księżyca", pojawiła się w zapowiedzi filmu. 

Z resztą - obejrzyjcie zapowiedź tego hitu:

P.S. To tylko moje zdanie o tym filmie i to wyciągnięte z zapowiedzi. To zupełnie nie moja bajka, jeżeli chodzi o taką fabułę... ale może kogoś zainteresuje? ;)

wtorek, 17 kwietnia 2012

I znów... Igrzyska Śmierci :P

Pochłonęłam w sobotę drugi tom trylogii "Igrzyska Śmierci" i zabrałam się za ostatni. W związku z zajęciami musi troszkę poczekać, ale ciężko odstawić od siebie tą książkę. Akcja naprawdę przyprawia o zawrót głowy, z niecierpliwością czytam kolejne rozdziały. I tak bardzo podoba mi się,że cala historia ma ukryte znaczenie, głębszy sens, ale nie na tyle alegoryczny, żeby go nie zrozumieć ;).

Wspominam o tej powieści kolejny raz, gdyż już jutro wybieram się na seans "Igrzysk...". Dość długo zwlekałam, bo chciałam trafić na środę, kiedy to w Cinema City jest promocja: 2 bilety normalne w cenie 1. Choć przysługuje mi bilet studencki, zabieram do kina moja Przyjaciółkę absolwentkę i w ten sposób obie skorzystamy na promocji ;)

"Środy na MAXA" by Cinema City

A ktoś z Was widzial już topowy film box-office'u i chcę się podzielić wrażeniami? ;) wysłucham chętnie :)


poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Bezsenność

Piszę, bo naprawdę nie wiem co ze sobą począć. Jak zwykle noc z ndz/pon jest najgorsza. Przez weekend kładę się późno (w zasadzie bardzo późno) i później w nocy, jak dzisiaj mam problemy. Najgorzej, że w głowie zegar tyka do budzika po 6 tyk, tyk, tyk...

I w dodatku za szybko nagrzewa mi się poduszka i co chwile przekładam ją na zimna stronę. Dodatkowo zaśniecie utrudnia fakt, że moje myśli galopują jak szalone, zamiast się wyciszyć. Od tego w co się ubiorę rano, przez to, co powinnam była przez weekend zrobić, aż po wszystkie błędy w zrobionym dziś projekcie (do oddania jutro - dziś właściwie) ;\

Nie cierpię takich nocy... I zaraz naprawdę skończą mi się chłodne strony poduszki :(...

Wam w każdym razie życzę słodkich snów i dobranoc! ;)

czwartek, 12 kwietnia 2012

Wielkanoc i (nie-wielkanocne) prezenty

Patrzę kilka postów wstecz i sam tekst... strasznie wylewna byłam ostatnio ;). Teraz pora na kilka zdjęć :).

Kiedy przed świętami Wielkiej Nocy pokazywałam trochę inspiracji na dekoracje, myślałam, że mocno się nimi zasugeruję. Jednak wyszło jak zwykle - jak sobie coś planujesz wychodzi inaczej. I tak zamiast czerwonych gerberów i białego obrusu pojawiło się mnóstwo koloru - bowiem dodatki i dekoracje były na ludowo - po kaszubsku ;). I serweta i zastawa miały kaszubskie wzory, wiec musiałam pogodzić kluczowy kolor niebieski z żółtym, zielonym, czerwonym. Mniej więcej jak wyszło możecie zobaczyć poniżej:

(ps. zdjęć nie ma dużo - tak mi się chciało jeść, że nie mogłam się skupić na strzeleniu fotek ;) )

Stół niezbyt bogato zastawiony - w końcu jadły tylko 2 osoby ;)


Kolory Kaszub
***

I słowo jeszcze o prezentach. Nie świątecznych, bo od zawsze tradycja u mnie jest taka, że Wielkanocny Zając przynosi w podarunku tylko słodkości. Chciałam pokazać Wam moje urodzinowe prezenty - książkę guru wizażu Bobbi Brown "Perfekcyjny makijaż" :D oraz grę towarzyską "Czarne historie". Oba prezenty niesamowicie trafiły w mój gust i marzenia :).


Jak pomalować rzęsy maskarą....
... a może interesuje Was historia?
Autorka - Bobbi Brown











W książce jest wszystko! Od podstaw, czyli na przykład jak nakładać tusz do rzęs, przez makijaż na specjalne okazje, po rys historyczny i trochę teorii.


Piękne zdjęcia i śliczne modelki, które zupełnie są pozbawione porów w skórze - tylko pozazdrościć ;).

Pozycję tą polecam więc każdej z Was, która interesuje się makijażem lub/i chciałabym się trochę podszkolić od najlepszych ;).

Cała książka solidnie wydana - gruby, śliski papier, jest bardzo czytelna, zawiera dużo zdjęć, pokazujących każdą makijażową czynność, każdy krok.



poniedziałek, 9 kwietnia 2012

C.d. Igrzyska Śmierci

Wczoraj opętana filmową manią zapomniałam Wam napisać, że pochłonęłam pierwszą książkę z trylogii "Igrzyska Śmierci". Zgodnie ze wszelkimi zapowiedziami i recenzjami była naprawdę bardzo dobra. Poruszająca historia, makabryczna ale totalnie wciągająca. Teraz nie mogę przestać myśleć o tym, że koniecznie chciałabym porównać literacki pierwowzór z kinową adaptacją.

Tak na dobrą sprawę jeszcze kilka tygodni temu nic nie wiedziałam o tej książce, autorce czy ekranizacji. Nagle się dowiaduję, że film miał genialne wejście i zarobił w pierwszych dniach miliony. Okazuje się, że tysiące sympatyków czekało na tą produkcję miesiącami i wszyscy fani serii rzucili się jak jeden mąż do kina. Jako, że jestem nowym członkiem gigantycznego fanklubu powieści S. Collins już nie mogę się doczekać wyjścia do kina na "Igrzyska Śmierci". Przyznam, że ten zamiar koliduje z moimi planami dotyczącymi ochrony własnego skromnego budżetu, aczkolwiek nie dam rady oprzeć się tej pokusie i wydam dla własnej przyjemności te kilkanaście złotych ;).

Dla nieprzekonanych do tej powieści pozwolę sobie zacytować jeden z komentarzy, które znalazły się na okładce II tomu serii (autorstwa Joanny Olech):
"Fragmenty recenzji drukowane na rewersie okładki bywają bałamutne i bezwstydnie pochlebne, ale tym razem okazały się zasłużenie entuzjastyczne. W istocie Igrzyska Śmierci Suzanne Collins to książka-pułapka...
(teraz fragment, z którym szczególnie się zgadzam)
... Nie zaczynajcie jej czytać na pół godziny przed ważnym spotkaniem ani do poduszki, bo zafundujecie sobie kłopoty i bezsenną noc."

Prawda :D.

Świąteczne (totalne) leniuchowanie

Już wiem, że moje nic-nie-robienie zemści się na mnie okrutnie, kiedy znów wrócę w mój codzienny wir zajęć i nadrabiania zaległości. Będę przeklinać własną głupotę i lenistwo podczas wolnych świątecznych dni...

Ale wiecie co? Mówi się trudno ;]. Już tak wiele razy znajdowałam się w podobnej sytuacji, że chyba przestaję się przejmować ;). Wiem, że skumulowanie obowiązków będzie bardzo nieprzyjemne, jednak nie mogę sobie odmówić słodkiego lenistwa podczas świątecznej przerwy.

Tak więc leżę brzuchem do góry, objadam się (tak... tego też będę żałować...), czytam i oglądam filmy. Właściwie wszystkie pierwsze trzy wymienione czynności robię podczas gapienia się w TV. I też wiem, wiem - to mało konstrukcyjne zajęcie, ale tak właśnie spędziłam Niedzielę Wielkanocną i tak zamierzam spędzić Poniedziałek. Oczywiście żałuję, że tak nieproduktywnie spędzam czas jednak prawda jest taka, że poza akademickimi obowiązkami nie mam w tym roku alternatywnego sposobu na obchodzenie Świąt...

Wczoraj jak zaczął wieczorem padać śnieg, to do teraz jego resztki leżą na ziemi. W nocy i rano temperatura na poziomie -3, później przez cały dzień było 0 stopni. Całe szczęście słońce wyszło zza chmur i póki nie patrzyło się na białe dachy można było poczuć wiosnę ;). Jednak spacer odpada - nawet pies chce spędzać na zewnątrz tylko tyle czasu ile musi na załatwienie swoich potrzeb. W domu spędzam z Mamą sama - tak na dobrą sprawę nie mamy nawet kogo odwiedzić. Reszta najbliższej rodziny za granicą - stosunkowo niedostępna do bliższego kontaktu. Piszę od tym nie dlatego, żebyście myśleli, że jakaś "stypa" panuje u mnie w te świąteczne dni, ale żeby usprawiedliwić się (również wobec samej siebie) za tak mało ambitny sposób spędzania wielkanocnego czasu jak zabawa pilotem telewizyjnym.

I tak skakałam sobie z kanału na kanał, robiąc godzinną przerwę na wyjście do kościoła ;). Niektóre filmy widziałam już wcześniej, lecz czy to z sympatii czy też z barku innej alternatywy obejrzałam kolejny raz. I tak na przykład po raz drugi widziałam polskiego "Znachora". Choć generalnie nie przepadam za dawnym (i w dużej mierze też obecnym) polskim kinem, ta historia jest urocza, wciągająca i wzruszająca. Kolejna prawie polska produkcja (polsko-amerykańska uściślając) "Mała wielka miłość" to kolorowa, urocza i, jak przystało na komedię romantyczną ;), całkowicie nierealistyczna historia o Polce i Amerykaninie. "Obłędnego rycerza" z obłędnym Heath'em Ledger'em też już widziałam, jednak ta śmieszna historyjka zawsze mnie urzekała. 
Z kolei widziane po raz pierwszy to: "Hrabia Monte Christo", 2 odcinki serialu Kawalerowicza "Quo vadis" i (kolejna komedia romantyczna) "Narzeczony mimo woli". Na tym ostatnim filmie naprawdę się pośmiałam, duża w tym zasługa Sandry Bullock, którą lubię i która potrafi mnie rozbawić. Poza tym w jakiś sposób amerykańskie produkcje, choć opowiadają tandetną historyjkę o miłości, to są na tyle dobrze zagrane, że można się pośmiać z samych min aktorów. Dzień wcześniej próbowałam z "Nie kłam kochanie" ale ani Marta Żmuda-Trzebiatowska, ani Piotr Adamczyk nie przekonali mnie do siebie i do rodzimej produkcji, choć fabuła opierała się na podobnej historii.

Jedno a propos komedii romantycznych (czy to polskich czy zagranicznych) wiem na pewno: łatwiej mi uwierzyć w Harrego Poterra i Hogwart niż w przekaz tychże filmów :P

czwartek, 5 kwietnia 2012

Igrzyska Śmierci

Ale nie o filmie będzie mowa, ale jego drukowanych podstawach :)

Z okazji premiery tytułowego filmu Empik przygotował wyjątkowo dobrą promocję na trylogię Suzanne Collins. Zachęcona wieloma pozytywnymi recenzjami tych książek zakupiłam "Igrzyska Śmierci", "W pierścieniu ognia" i "Kosogłos" za niecałe 59 zł. Dla zainteresowanych trój-pak tych książek powinien nadal być dostępny w stacjonarnych księgarniach sieci Empik za cenę 2 książek w cenie 1 - czyli 69 zł. Ja swój zestaw kupiłam ponad tydzień temu przez Internet, gdy na fb Empiku pojawiło się info o promocji. Cena uważam bardzo dobra, więc niezastanawiałam się zbyt długo i...

...właśnie wczoraj wieczorem zaczęłam czytać. Jestem zachwycona opiniami o tej powieści. Okładka i opakowanie trój-paku pokryte są cytatami recenzentów lub nawet innych sławnych twórców (np. Stephenie Meyer). Pierwsze rozdziały bardzo mnie zainteresowały, choć tekst jest zdecydowanie mniej obfity w opisy niż inne książki fantasy. Narratorką powieści jest główna bohaterka szesnastoletnia Katniss Everdeen. Akcja szybko się zawiązuje i zaciekawia - co będzie działo się dalej? Niesamowite jest dla mnie to, że historia, którą często opisują jako przeznaczoną dla młodzieży, jest okrutna i niesamowicie prawdziwa. Choć wszystko jest literackim tworem nie można się pozbyć wrażenia, że przez różne czynniki i bieg historii ludzie są gotowi  innym ludziom zaserwować taki los. O czym mowa? O Głodowych Igrzyskach, na potrzeby których wybiera się z ludności poszczególnych dystryktów państwa dzieciaki między 12. a 18. rokiem życia, do obowiązkowego udziału we wspomnianych igrzyskach. Zasady proste - tylko jeden z uczestników może przeżyć i w ten sposób wygrać te okrutne zawody. A wszystko transmitowane na cały kraj ku uciesze rządzących i wpływowych oraz rozpaczy rodzin uczestników. Dla mnie zarys tej historii brzmi zbyt brutalnie by polecać serię zbyt młodym czytelnikom. 

Tutaj jednak chciałabym zaznaczyć, że to moje pierwsze przemyślenia i uwagi dotyczące fabuły, gdyż nie doszłam do opisu żadnych krwawych i morderczych scen. Po prostu zdziwiło mnie jak opowiadana historia, jej powaga i głębia, kontrastuje z nazwaniem tej literatury młodzieżową. Wydawało mi się, że takowa powinna być lekka, śmieszna i przyjemna - ale jeżeli w tym momencie uwłaczam młodzieży to niechcący i  bardzo za to przepraszam! Na pewno nie to jest moim celem - tylko tak niesamowicie nie pasuje mi historia o nastolatkach mordujących się nawzajem jako powieść właśnie dla nastolatków. To jest również niesamowite w tej sadze - opowieść o bardzo młodych ludziach postawionych w sytuacjach, z którymi nawet dorośli nie potrafili by sobie poradzić. 

Już sam pomysł na taką fabułę i to, że w momencie intryguje i daje do myślenia, znaczy (już na początku), że będę czytać wyjątkową książkę. 

Lubię to! ;)

wtorek, 3 kwietnia 2012

Profesor S...

Dla mnie niezaprzeczalnie najlepszą postacią z serii  filmów o Harrym Potterze jest profesor Severus Snape! Genialny brytyjski aktor - Alan Rickman - stworzył świetną kreację wcielając się w Mistrza Eliksirów. Uwielbiam w tej postaci wszystko - specyficzny wygląd, pogardliwy uśmieszek, cięte uwagi, wspaniały głos - po prostu nieziemski talent aktorski. Ma piękne oczy, hipnotyzuje na ekranie - zupełnie mu wybaczam, że ogólnie ma rolę "złego" charakteru ;).

Dlaczego, w ogóle, ni z tego ni z owego nagle piszę o Snapie? Pod gorliwą namową mojej współlokatorki zaczęłyśmy oglądać serię HP od nowa, od pierwszej części. Zawsze ta jedna postać wywierała na mnie wielkie wrażenie, dlatego stwierdziłam, że po trzech częściach obejrzanych dzień pod dniu muszę się podzielić moją małą fascynacją ;).  

Źródło: klik

Źródło: klik
Źródło: klik

Jeżeli z kolei tak ja jak jesteście fanami nie tylko mistrzowskiego profesora Snapa, a na przykład nie znacie innych postaci granych przez Alana Rickmana, to osobiście polecam obejrzeć: "To właśnie miłość", "Sweeney'go Todd'a", "Rozważną i romantyczną" czy "Pachnidło: historia mordercy". Tego aktora zdecydowanie warto oglądać ;]. Chciałabym zobaczyć z nim jeszcze m.in. "Śniegowe ciastko" i "W rękach Boga".
Co ciekawe najczarniejszy charakter zagrał w kasowym hicie "Szklana pułapka" z Brucem Willisem, której nie widziałam jeszcze, pomimo tego, że stosunkowo często leci w rodzimej TV. Za tą rolę otrzymał nagrodę i dostał się na listę 100 największych bohaterów i złoczyńców wszech czasów (rok 2003). Brawo! ;)

niedziela, 1 kwietnia 2012

Wielkanocne inspiracje

Zrobiłam mały research, żeby pozbierać trochę inspiracji jak udekorować dom na święta Wielkanocne. To dla mnie wielka frajda przygotowywać dekoracje, stroiki, urządzać pokój i zastawiać stół. Przeglądając wiele zdjęć zdecydowałam, że w tym roku postawię na kolory: zielony i żółty lub zielony, czerwony i biały.

Zielony musi być na pewno, bo choć pogoda w ostatnich dniach przeczy temu, ale mamy już wiosnę. Dlatego wszystkie odcienie zieleni będą mile widziane, a szczególnie te jasne, soczyste i świeże. Żółty to również kolor wiosny i jej kwiatów - tulipanów i żonkili. Przypomina promienie słońca i ich ciepło.  Z kolei czerwony pasować będzie do jajek (od lat barwionych u mnie w domu łupinami od cebuli na podobny do ciemnej czerwieni odcień) i fajnie kontrastować będzie z białym obrusem. Wówczas do dekoracji można użyć innych kwiatów, np. gerberów, lub tulipanów. Pomysł na gerbery i czerwień to właśnie zainspirowanie się wyszukanymi dziś zdjęciami :).

Dzisiaj żałuję jednak, że nie zrobiłam zdjęć wielkanocnemu stołowi, który udekorowałam na święta w 2010 r. Cały pokój zastawiony mieliśmy żółtymi tulipanami, na stole stały doniczki z żonkilami. Zastawa stała na zielonym obrusie i cały pokój wyglądał niewiarygodnie wiosennie! Chcę powtórzyć podobną konwencję w tym roku :)

A teraz zapraszam wszystkich zainteresowanych i również poszukujących inspiracji do zebranej przeze mnie małej galerii:


Źródło: KLIK

Źródło: KLIK


Źródło: KLIK


Źródło: KLIK

Źródło: jak wyżej

Źródło: jak wyżej

Źródło: jak wyżej

Źródło: jak wyżej

Źródło: jak wyżej


Przecudnych zdjęć przedstawiających pomysły na dekoracje i urządzenie stołu czy mieszkania w internecie jest mnóstwo. Część z nich jest na tyle abstrakcyjna i artystyczna, że nie wybrałam ich, bowiem wolałam skupić się na tych możliwych do powielenia lub do zainspirowania się. Cała masa zdjęć jest jeszcze na stronie Home&You wraz z katalogiem ich produktów. 

Osobiście zawsze wydawało mi się, że to Boże Narodzenie jest takie bogate i strojne. Uwielbiałam dekorować cały dom na tą okazję. Jednak już od kilku lat przykładam większą wagę do wyglądu mojego domu także na Wielkanoc i osobiście rozkładam stroiki. Wcześniej robiła to moja Mama, przejęłam jednak pałeczkę i robię to na większą skalę i z większym rozmachem ;).

A Wy lubicie przystrajać wielkanocny stół? I czy w ogóle w te Święta przykładacie wagę do dekoracji?