środa, 29 stycznia 2014

Liebster Award #1

Choć mam w głowie kilka pomysłów na posty nie spieszyłam się z ich realizacją, głównie z uwagi na to, że po raz pierwszy zostałam nominowana i wyróżniona do zabawy w Liebster Award. Pomyślałam, że byłoby to nie w porządku pisać o czymkolwiek innym przed udziałem w zabawie. A że nominacja wiąże się z dość rozbudowanym postem potrzebowałam czasu, by go przygotować. Jak dobrze wiecie często się rozpisuje i posty na dwa-trzy zdania rzadko kiedy mi wychodzą ;).

Przechodząc jednak do samej, tytułowej Liebster Awadr, choć kojarzy mi się z homarem (ang -> lobster, bo ja jednak bardziej angielsko- niż niemieckojęzyczna jestem ;) ) nie ma nic wspólnego z owocami morza :P. To wyróżnienie dla mało popularnych blogów - przytaczam zasady zasięgnięte z innych blogów, bo powiem szczerze, że sama musiałam się z nimi zapoznać po nominacji, bowiem cała zabawa była mi do tej pory obca ;).

"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

Nominowała mnie Dragga z bloga: dragga.blogspot.com za co bardzo dziękuję i zabieram się za odpowiedzi na pytania. Dodam jeszcze, że kilkakrotnie miałam ochotę zrealizować jakiś tag, który na innych stronach przypadł mi do gustu, jednak robienie tego z samej siebie wydawało mi się nietaktowe. Tym raz otrzymałam powołanie od innej osoby i zamierzam się wypowiedzieć ;).

1. Jak dbasz o swoją sylwetkę ? diety? fitness? jedno i drugie ?

Stwierdzam, że moja sylwetka póki co tylko prosi się o dbanie o nią, a mi najzwyczajniej w świecie się robić tego nie chce ;). Mam okropnego lenia jeśli chodzi o regularne uprawianie sportu czy po prostu wzmożonej aktywności, a wychodzę z założenia, że jeśli dziennie poświęcam ponad pół godziny na przemieszczanie się do różnych punktów w mieście musi to wystarczyć za mój fitness. Nieregularnie, bardziej na zasadzie kiedy mam ochotę to: pokręcę hula-hopem, pobiegam lub potańczę coś intensywnie na zasadzie "goszo-zumby". Diet nie stosuję, bo uwielbiam jeść ;) na słodko i na mniej słodko, więc nie umiałabym podchodzić w jakikolwiek sposób rygorystycznie do tego, co pojawia się na moim talerzu. Są jednak produkty, których nie jem po prostu - tłuste mięsa, golonka, flaki, kaszanka, etc. Hmm... nawet tego całkiem sporo, nie będę się wdawać w wypisywanie. Jednak jeść i tak lubię i śmieję się często, jak ktoś się mnie pyta czy mam na coś ochotę, że "ja jedzenia nie odmawiam" :).

2. Gdybyś miała/miał wybrać jedną osobę z którą udała byś się w podróż dookoła świata był/była by to ...

Nie wiem. Ktokolwiek, kto by się na to zgodził ;) (i najlepiej mi to zasponsorował :P).

3. Przyjaźń między kobietą a mężczyzną jest ...

Według mnie niemożliwa, bez wcześniej lub później, z jednej lub drugiej strony jakiegoś love :P

4.Cechy które najbardziej cenisz u innych ludzi to ....?

Poczucie humoru, a w dużej mierze zrozumienie dla mojego poczucia humoru. A także umiejętność śmiania się z samych siebie. 
Cenie również szczerość i prawdomówność, na zasadzie mówienia rzeczy prosto z mostu - co w sercu to na języku. 

5. Ostatnia książka jaką czytałaś/eś to ...?

Tak słabą, że aż szkoda wspominać... Czułam potrzebę przeczytania czegokolwiek i wstąpiłam do Matrasa, i wybrałam ładnie wydaną książkę za niecałe 7 zł. "Czytelniczka znakomita" Alanna Benneta to zdecydowanie powieść nie w moim guście, ani  nie w guście mojej mamy, tak więc po przeczytaniu uwolniłyśmy książę, pozostawiając ją dla innych w pobliskiej kawiarni ;).

6. Koty czy psy ?

Psy! I to zdecydowanie ;). Wychowanie się w domu, w którym od zawsze jest pies robi swoje. Choć nie wykluczam przygarnięcia pod dach także i kota, bo wielką wielbicielką wszelkich czworonożnych przyjaciół jestem. Moim kocim marzeniem jest posiadanie osobnika rasy ragdoll.

7. Gdybyś miała/miał wybrać jeszcze raz studia były by to ...?

Chciałabym nie bać się matematyki i fizyki i wybrałam bym (znów dwa kierunki, bo co się będę ograniczać w marzeniach ;) ) budownictwo i architekturę. Ewentualnie medycynę, o ile mogłabym bez odrazy patrzeć na bebechy ;).

8. Ślub cywilny czy kościelny?

Taki jak w "Uciekającej pannie młodej" - konno i na łące... lub na plaży... lub w ogrodzie ;). Skoro wybieram taką formę, to chyba jednoznaczne ze ślubem cywilnym, ale o ile mi wiadomo nie sama jedna będę o tym decydować ;).

9. Danie które szczególnie kojarzy Ci się z dzieciństwem.

Jeśli chodzi o wspomnienia dań z dzieciństwa to od razu nasuwają mi się same nieprzyjemne skojarzenia, czyli zupa pomidorowa i faworki. Nie wchodźmy lepiej w szczegóły :P.
Żeby nie było, że moje dzieciństwo to kulinarna katastrofa wspomnę też o keksie mojej Babci i najpyszniejszej grzybowej na Wigilię, którą do dziś mistrzowsko robi moja Mama.

10. Telefon komórkowy to dla Ciebie ...?

Mam bardzo dobry - klik. Ale mając dużo więcej na koncie wybrałabym Sony Xperia Z.

11. Dlaczego prowadzisz bloga?

Mówię dużo, mówię prawie cały czas. A i tak myśli i pomysły, których jest znacznie więcej od słów, mnie męczą, a nawet myślę, że się marnują ;). Lubię przelewać je na klawiaturę i lubię to, że prowadzenie bloga niejako obliguje mnie do pozytywnego myślenia ;).

Źródło: grafika Google

Na tym koniec moich odpowiedzi. Być może złamię zasady, ale swoje pytania i nominacje przyznam w kolejnym poście, gdyż pora dość późna, by wątek kontynuować jeszcze dzisiaj :).

Do usłyszenia więc już niedługo!

wtorek, 14 stycznia 2014

Piosenka dnia

Już dawno nie było posta z tej serii, bo już dawno nie zapętlałam czegoś nowego. Ostatni czas poświęcałam głównie muzyce filmowej, jakoś mnie ciągnie w nostalgiczne klimaty jakie wywołują kompozycje orkiestry symfonicznej. Standardowo w odtwarzaczu rozbrzmiewa muzyka z LOTR i Hobbita, a dopełnia tego idealnie RMF Classic.

Wczoraj wyszłam z katalogu soundtracków i odkryłam genialną piosenkę U2 (no dobra z tym wychodzeniem poza soundtracki przesadziłam, bo to też kompozycja do filmu :P). Może trochę spóźniłam się z odsłuchaniem utworu, który o dwóch tygodni jest nr 1 Listy Przebojów Trójki, ale lepiej późno niż wcale ;).

U2 - Ordinary Love


Żeby nie było, że słucham tylko ambitnej muzyki, wspaniałych alternatywnych gatunków i orkiestry symfonicznej wrzucam coś, co też skradło moje ucho i serce - idealne na imprezę i w ogóle by odciąć się od wspomnianych wyżej nostalgicznych klimatów ;). Do tego Hurts ;).

Calvin Harris & Alesso ft. Hurts - Under Control

niedziela, 12 stycznia 2014

Dwa tygodnie - uczelnia, praca i zakupy

Witam ponownie! :)

Jak udało Wam się zapisać pierwsze dwanaście stron z księgi roku 2014? Pytaniem nawiązuję do poprzedniego, noworocznego, posta ;). Ja choć nie prowadzę skrupulatnie dziennika, jak moja ukochana Bridget Jones, zaliczam pierwsze dwa tygodnie do udanych i pracowitych ;].

Napisałam pracę inżynierską - to już wielkie osiągnięcie, tym bardziej, że pomimo olbrzymiej niechęci wyrobiłam się we właściwym terminie, a nawet z zapasem ;). Praca powiedzmy, że została przeczytana przez sprawdzającego, mam kilka elementów do dopracowania, ale mniej więcej jestem spokojna o ostateczny efekt. Choć wiadomo - stresik jest zawsze ;).

Zaliczam egzamin za egzaminem, więc jeśli chodzi o życie uczelniane nie mogę narzekać. W sumie w innych dziedzinach póki co też nie, jakby nie patrzeć wydaje się, że początek stycznia to nie jest jeszcze najlepsza pora na narzekanie ;). Choć nie obywa się bez trudności... Można powiedzieć, że stoję "na progu dorosłości" i z tego powodu przeżywam egzystencjalne rozterki :P. To chyba jedyny powód do zmartwień. Mogę się jednak pocieszać, że jeszcze jestem młoda i wszelkie złe decyzje będzie można odkręcić, a zaległości ponadrabiać. Inną sprawą są realia rynku, które w żaden sposób optymistycznie nie nastrajają, ale nie pora i czas by się załamywać! ;)

Czas na myślenie o przyszłości i podejmowanie życiowych decyzji umilam sobie jak mogę - a jest na to jeden sprawdzony sposób: ZAKUPY :D. Dziś mi się poszczęściło i z wyprzedażowej, trwającej ponad kilka godzin, eskapady nie wróciłam z pustymi rękoma. Miałam nawet aż trzy siatki w garści ;).


A w nich:
→ dwa komplety bielizny (kocham przeceny w Esotiq! Aczkolwiek muszę przyznać się do rozrzutności, bo o ile stanik za 50 zł to atrakcyjna opcja, to majtki do niego za 3 dyszki to już rozpusta - ale czasami warto zaszaleć ;) ).
→ szare, zamszowe botki 5th Avenue (kolejna rozrzutność, ale mieć nowe buty, a nie mieć, w dodatku za dobrą cenę (75 zł) - nie zastanawiałam się bardzo długo). Uniwersalne koturny, idealne do dżinsów.
→ Stravidarius kusił piękną ceną na rozpinane kardigany - 29 zł i tak trafił do mnie jeden w winnym kolorze. Do tego dłuższa jeansowa koszula, świetna i do leginsów i do czarnych rurek.

Z mojej listy zakupów za pierwszą wypłatę (tak, tak - całość wyprzedażowego szaleństwa została opłacona moimi pierwszymi konkretnie zarobionymi pieniędzmi ;) ) pozostały dwie główne nieodhaczone pozycje:

 → płaszcz
 → kozaki

O ile są to najbardziej istotne elementy na liście moich potrzeb, to tym bardziej trudno podjąć decyzję co do ich zakupu. W tym wyborze będę kierować się wysoką jakością wykonania i materiałów na pierwszym miejscu, ceną i uniwersalnością - bo te rzeczy mają mi posłużyć kilka dobrych sezonów ;). Ciężko mi będzie tylko przestrzegać zasady, by nie kupować nic pochopnie i na siłę, ponieważ na swój stary płaszcz i stare kozaki po prostu już patrzeć nie mogę :P.

Ot, cała ja :).

środa, 1 stycznia 2014

Szczęśliwego Nowego Roku!

Wspomnienie starego roku czekało na mnie w poznańskim mieszkaniu. Skończył się mój biurkowy kalendarz "na dobry dzień", który codziennie mi doradzał, rozbawiał (bo jak się nie uśmiechnąć na poradę "bądź otwarty, ale nie tak, żeby ci mózg wypadł" ;) ) i dawał do myślenia przez ostatnie 365 dni. Zapewne już wiecie, że otaczam się wieloma kalendarzami i bardzo je lubię. Jednak póki zaopatrzona jestem jedynie w terminarz do torebki, bez którego nigdzie się nie ruszę. Dziś też zapisałam pierwszą sprawę do odhaczenia, o której nie mogło być mowy bym zapomniała bez zapisków, ale niech tradycji stanie się zadość. Wpisałam seans, na który czekałam prawie okrągły rok: Hobbit: Pustkowie Smauga to niesamowita przygoda i idealny sposób spędzenia czasu w pierwszy dzień Nowego Roku (i w każdy inny dzień :P). Nie będę się rozpisywać o filmie, bo go po prostu trzeba zobaczyć ;) z resztą wiecie dobrze, że mam totalnego bzika na punkcie Śródziemia, wspominałam o tym tutaj niejednokrotnie.


Ale w przypływie endorfin i podekscytowania chciałabym życzyć moim wszystkim Czytelnikom:
wszystkiego dobrego w Nowym Roku! 

Niech będzie lepszy od poprzedniego, pełen ekscytacji, nowych wyzwań, które z łatwością pokonamy. Niech będzie wypełniony dobrymi emocjami, miłością do ludzi i świata, cierpliwością,  wyrozumiałością i tolerancją. Życzę dużo zdrowia i energii, a także chwil oddechu i odpoczynku, kiedy zajdzie potrzeba


A korzystając z okazji chciałabym sobie życzyć trochę lepszej organizacji czasu, aby mogła spokojnie podzielić go między pracę i obowiązki, a przyjemności oraz samorozwój czy hobby - jak chociażbym prowadzenie bloga ;). Mimo mojej niesystematyczności mam i tak nadzieję, że będziecie ze mną w tym nowym, 2014 roku! :*

Gosza.