Naprawdę zasmuciła mnie dziś wiadomość o śmierci Wisławy Szymborskiej, wybitnej polskiej poetki i noblistki. Nie czytałam dużo jej poezji, może tylko kilka wierszy. Jednak wiem, że mam w domu kilka jej tomików poezji. Zakupiła i przeczytała je moja babcia; myślę że jest okazja teraz by do nich sięgnąć i wspomnieć tak znaczącą osobę.
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Choćbyśmy uczniami byli
najtępszymi w szkole świata,
nie będziemy repetować
żadnej zimy ani lata.
Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy.
Wczoraj, kiedy twoje imię
ktoś wymówił przy mnie głośno,
tak mi było, jakby róża
przez otwarte wpadła okno.
Dziś, kiedy jesteśmy razem,
odwróciłam twarz ku ścianie.
Róża? Jak wygląda róża?
Czy to kwiat? A może kamień?
Czemu ty się, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć.
Miniesz - a więc to jest piękne.
Uśmiechnięci, współobjęci
spróbujemy szukać zgody,
choć różnimy się od siebie
jak dwie krople czystej wody.
W. Szymborska, Nic dwa razy
Może w związku z tym przykrym wydarzeniem wspomnę jeszcze o jednym polskim poecie, którego twórczość jest mi zdecydowanie bardziej znana od dzieł Szymborskiej. Mowa tu o Czesławie Miłoszu, a którego wiersze można było poznać w szkole. Najbardziej zapadł mi w pamięć wiersz "Koniec świata", bo dokładnie tak wyobrażam sobie, że on (koniec świata) nastąpi. Na tyle smutna wiadomość o śmierci Szymborskiej nastawiła mnie pro-poezyjnie, że zacytuję i ten wiersz:
W dzień końca świata
Pszczoła krąży nad kwiatem nasturcji,
Rybak naprawia błyszczącą sieć.
Skaczą w morzu wesołe delfiny,
Młode wróble czepiają się rynny
I wąż ma złotą skórę, jak powinien mieć.
W dzień końca świata
Kobiety idą polem pod parasolkami,
Pijak zasypia na brzegu trawnika,
Nawołują na ulicy sprzedawcy warzywa
I łódka z żółtym żaglem do wyspy podpływa,
Dźwięk skrzypiec w powietrzu trwa
I noc gwiaździstą odmyka.
A którzy czekali błyskawic i gromów,
Są zawiedzeni.
A którzy czekali znaków i archanielskich trąb,
Nie wierzą, że staje się już.
Dopóki słońce i księżyc są w górze,
Dopóki trzmiel nawiedza różę,
Dopóki dzieci różowe się rodzą,
Nikt nie wierzy, że staje się już.
Tylko siwy staruszek, który byłby prorokiem,
Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie,
Powiada przewiązując pomidory:
Innego końca świata nie będzie,
Innego końca świata nie będzie.
C. Miłosz, Koniec świata
Na koniec już w bardziej pozytywnym tonie wiersz, który doskonale pamiętam ze szkoły. Również autorstwa Miłosza:
Ganek, na zachód drzwiami obrócony,
Ma duże okna. Słońce tutaj grzeje.
Widok szeroki stąd na wszystkie strony,
Na lasy, wody, pola i aleje.
Kiedy już dęby w zieleń się przybiorą,
A lipa cieniem zakryje pół grzędy,
świat ginie w dali za niebieską korą,
Pocięty liśćmi w cętkowane zęby.
Tutaj brat z siostrą, nad małym stolikiem
Klęczą rysując wojny i pogonie.
I pomagają różowym językiem
Wielkim okrętom, z których jeden tonie.
C. Miłosz, Ganek
Powracając na chwilę do - już śp. - Wisławy Szymborskiej, przypomina mi się pewna, stosunkowo zabawna sytuacja, która miała miejsce w Kórniku, przy domu rodzinnym poetki. Otóż na ćwiczeniach terenowych, było dane nam zobaczyć jej miejsca narodzin i wysłuchać krótkiej historii o pani Szymborskiej. Ja jednak zamiast słuchać, usilnie rozmyślałam na temat jej imienia i co najgorsze dzieliłam się tymi przemyśleniami z otoczeniem: "Ale że Wisława? Nie Wiesława? ...(chwila ciszy)... No ale co to za imię Wisława? Jak to zdrobnić... jak do nie wołali - hej Wisła???" ;)
Zawsze jakiś temat do głębszych i płytszych rozważań sobie znajdę ;)