Źródło: wp.pl |
sobota, 31 marca 2012
Kwietniowe Elle
Już dawno nie czytałam tak dobrego wydania Elle, jak to obecne. Jest w nim wszystko, czego spodziewam się po tym magazynie. Najlepiej o tym, że mi wyjątkowo podobał się ten numer, może świadczyć fakt, że przeczytałam go praktycznie całego - od artykułu, do artykułu. Naprawdę - pominęłam jedynie pojedyncze testy.
Zdecydowanie najbardziej podobał mi się wywiad z Bartłomiejem Topą, okraszony estetycznymi zdjęciami przedstawiającymi przystojnego aktora w eleganckim garniturze ^^. Wywiadem potwierdziłam swoje zdanie o nim - pewny siebie, bardzo dobry aktor, ciekawy i mądry człowiek.
Wielkie dzięki Elle za taki wywiad i tą osobę!
Przeczytałam również wywiad ze skrytą gwiazdą z okładki - Tatianą Okupnik oraz intrygującą rozmowę z Urszulą Dudziak. Mogę polecić ekskluzywne, acz krótkie wywiady z Miuccią Pradą i Sharon Stone.
Bardzo wzruszył mnie tekst Katarzyny Kolędy-Zalewskiej, w którym wspomina zmarłą Wisławę Szymborską. Przesycony ciepłem i osobistymi wspomnieniami autorki o Noblistce. Niedługi, ale bardzo treściwy.
Z zainteresowaniem przeczytałam także reportaż o Erasmusie i choć ten pasjonujący temat został potraktowany stosunkowo pobieżnie, to i tak tekst czytało się całkiem przyjemnie.
Trendy tegorocznej wiosny przedstawione w typowy dla tego magazynu sposób - bardziej by się zainspirować, niż przenieść dokładną stylizację z magazynu do życia ;). Podobnie z polecanymi kosmetykami - w sumie nie mam wyboru i zawsze zmuszona jestem poszukiwać tańszych odpowiedników.
Dodatkowo: dwa dobre felietony, garść wielkanocnych przepisów, przerażający reportaż o kobietach, które tak bardzo chciały być kochane, że dały się oszukać i wysuszyć do ostatniego grosza. To przerażające tym bardziej, że są to kobiety z reguły wykształcone, z ugruntowaną pozycją zawodową - wydawałoby się, że nie dadzą się oszukiwać...
Numer kwietniowy mam już zaliczony w całości. Trochę długo mi zeszło tym razem jego czytanie, choć nie spowodowane jest to jego treścią - tak jak przeczytałyście - bardzo przypadła mi ona do gustu. Teraz czekam na kolejny numer :) :)
wtorek, 27 marca 2012
Student gotuje
Czasami, a nawet (niestety) bardzo często mam tak, że wracam po zajęciach, albo w przerwie między nimi i muszę szybko coś zjeść na obiad. Najlepiej jeśli nie byłaby to pizza lub inne niezbyt zdrowe jedzenie typu fast-food'y. Wtedy sięgam po sprawdzony sposób na ekspresowe danie. Sycące, kolorowe, względnie zdrowe ;). Składnik główny: mrożonka :D.
Mam swoją ulubioną mrożonkę: Frosta meksykańskie warzywa na patelnię. Są one od razu z smakowitym i lekko pikantnym sosem. Przygotowanie ich na patelni zajmuje 10 min.
Źródło: www.frosta.pl |
Ja dodaję do nich ryż, czasami też kurczaka. Ostatnio dodałam słonecznik. Razem z gotowaniem ryżu przygotowanie takiego posiłku zajmuje niecałe 20 min. Ekspresowo i smacznie. Student szczerze poleca ;)
Przygotowuję warzywa zgodnie z wskazówkami na opakowaniu, w międzyczasie gotuję ryż (btw polecam jaśminowy ;) ) |
Dodaję ryż do warzyw i dokładnie mieszam. |
I już gotowe! :) |
Na opakowaniu jest propozycja wykorzystania mieszanki do innego dania - Chili con carne. Z opisu wynika, że jest równie proste i szybkie. Będę musiała wypróbować :)
poniedziałek, 26 marca 2012
Zdrowy owoc - guanabana (flaszowiec)
Choć znam owoc wymieniony w tytule tylko w jednej postaci, w dodatku dość (bardzo) przetworzonej, nie mogę pozwolić by ktoś nie wiedział z czego słynie ta słodko-kwaśna kłująca kulka :).
Źródło: wikipedia.org |
Podobno ten owoc ma ogromną moc. Przede wszystkim w swojej ojczyźnie (Peru, a także Boliwia) uznawany jest jako skuteczny środek antyrakowy i przeciwstarzeniowy. Naprawdę nie wiem czy popierają to jakieś medyczne badania, lecz uważa się, że roślina ma moc by zabijać komórki rakowe(!). Ma również działanie oczyszczające, odtruwające organizm oraz uspakajające. Pomaga w walce z cellulitem, ponieważ poprawia ukrwienie, obniża ciśnienie krwi i reguluje tętno. Wzmacnia cały układ odpornościowy i poprawia pracę układu trawiennego.
Mocne, prawda? ;)
Osobiście nie umiem stwierdzić, czy działania owocu naprawdę jest takie imponujące, lecz nie mogę zrezygnować z codziennej jego codziennej dawki. Odkryłam, zupełnie przez przypadek, przepyszną zieloną herbatę o smaku flaszowca. Produkuje ją polska firma - Malwa i kosztuje niecałe 5 zł. Wielu znajomych, którzy mieli okazję jej u mnie spróbować polubiło ten smak tak samo jak ja. W Poznaniu niestety nie mogę jej nigdzie kupić. Dlatego całe zapasy przywożę z domu ;). I rozprowadzam po znajomych - więc jak macie ochotę spróbować... ;P
Osobiście nie umiem stwierdzić, czy działania owocu naprawdę jest takie imponujące, lecz nie mogę zrezygnować z codziennej jego codziennej dawki. Odkryłam, zupełnie przez przypadek, przepyszną zieloną herbatę o smaku flaszowca. Produkuje ją polska firma - Malwa i kosztuje niecałe 5 zł. Wielu znajomych, którzy mieli okazję jej u mnie spróbować polubiło ten smak tak samo jak ja. W Poznaniu niestety nie mogę jej nigdzie kupić. Dlatego całe zapasy przywożę z domu ;). I rozprowadzam po znajomych - więc jak macie ochotę spróbować... ;P
piątek, 23 marca 2012
(Kolejna) piosenka dnia
Przedstawiam Wam kolejną ;) piosenkę dnia, a nawet myślę, że dniu kilku ;). Na razie zapętlam ją w nieskończoność, bo po obejrzeniu Drive mocno zapadła mi w pamięć. Cały soundtrack jest bardzo dobry, ale ta zdecydowanie jest moim faworytem ;)
środa, 21 marca 2012
20 marca :)
Wczoraj był sobie niby taki niepozorny dzień, ale przyniósł ze sobą kilka okazji do świętowania :D. Przede wszystkim już o 6:14 rozpoczęła się astrologiczna wiosna! Choć pogoda nieszczególnie się postarała, było wietrznie i chłodno, to jednak myśl o końcu zimy wielu ludziom poprawiła humory.
Dodatkowo w Tunezji świętowano tamtejszy Dzień Niepodległości. Na świecie naukowcy obchodzili Międzynarodowy Dzień Astrologii. Tego dnia założono Uniwersytet Gdański. W historii też wydarzyło się wiele ciekawego: Albert Einstein ogłosił swą ogólną teorię względności (1916 r.), a w 1992 miała miejsce premiera filmu "Nagi Instynkt" (który jako klasykę polecam obejrzeć, kto jeszcze nie widział).
Tego dnia również urodziło się kilka wybitnych osób, jak na przykład: Napoleon II Bonaparte, Fernando Torres, Andrzej Pilipiuk czy Chester Bennington z Linkin Park. Dodam (nieskromnie), że wśród osób urodzonych tego wspaniałego, marcowego dnia brakuje jeszcze jednej - mnie :D:D:D.
Wczoraj świętowałam. Niezwykle miłe życzenia dochodziły do mnie od samego rana, w sposób bezpośredni lub pośredni cały dzień otrzymywałam dobre słowa :). Telefon i facebook miałam w użyciu jak nigdy ;) Tu w tym miejscu chciałabym serdecznie kolejny raz wszystkim podziękować. Za słowa, za kwiaty i prezenty. To takie miłe :*
Dodałam zdjęcia kwiatków na razie, na pochwalenie się prezentami przyjdzie jeszcze czas :). Dzięki, muaa :*
poniedziałek, 19 marca 2012
Tagliatelle, szpinak, fasola i pieczarki
Zestaw tytułowych składników wydaje się być dobrany przypadkowo, z różnych potraw. Nic bardziej mylnego - z takiej mieszanki bowiem powstało bardzo smaczne, pożywne i łatwe w przygotowaniu danie. Skoro poradziłam sobie sama z tym przepisem i to z powodzeniem, mogę go Wam polecić :).
Miałam od jakiegoś czasu ochotę na szpinak. Swoją drogą nie pojmuję tej nagatywnej nagonki na tą smaczną zieleninę ;). Naprawdę wystarczy sól i czosnek, a szpinak może okazać się nadzwyczaj smakowity :D. Pamiętam, że jak pierwszy raz zaserwowała mi go moja Siostra, to myślałam, że nie przełknę. Byłam wredna - nie przyznałam otwarcie, że mi smakowało. Wiem, wiem - byłam bardzo wredna ;). Teraz mogę publicznie wychwalać talent kulinarny mojej Siostry, a pochwały nie będą naciągane. No ale wracając do szpinaku... Miałam na niego ochotę i kiedy w ręce wpadł mi przepis (z makaronu pełnoziarnistego Lubella) postanowiłam w miniony weekend go wypróbować. Wyjątkowo gotowałam dla licznej, czteroosobowej gromadki i wszystkim smakowało :D. Zdjęć jednak nie mam - głupio mi tak było przy widowni pstrykać fotki ;).
Potrzebujemy:
400 g makaronu (Lubella oczywiście poleca swój produkt: makaron pełnoziarnisty Tagliatelle)
3 łyżki oliwy z oliwek
1 średniej wielkości cebula (drobno posiekać)
3 ząbki czosnku (drobno posiekać)
puszka fasoli czerwonej (odcedzić)
250 g pieczarek (umyć, obrać i pokroić w plasterki)
500 g mrożonego szpinaku
ok. 100 g serka mascarpone
bazylia, sól, pieprz - do smaku
I co dalej?
Nastawiamy makaron. Na patelni podgrzać oliwę, wrzucić cebulę i podsmażyć, aż się zeszkli. Następnie dodać czosnek i razem smażyć ok. pół minuty. Dodać pokrojone pieczarki i lekko dusić pod przykryciem, co jakiś czas mieszając. Zdjąć pokrywkę, doprawić (sól, pieprz i odparować pieczarki. Następnie dodajemy szpinak i podsmażamy, aż będzie rozmrożony. Teraz dodajemy fasolę i doprawiamy bazylią. Chwilę podgrzewamy i dodajemy serek mascarpone mieszając, aż do uzyskania jednolitego koloru. Warto sprawdzić czy na pewno odpowiednio dużo posoliliśmy - bez soli sos ma mdły smak (sama się przestraszyłam dlaczego to takie bez smaku wyszło, ale koleżanka mnie poratowała i dosoliła ;) ).
Podajemy z makaronem i SMACZNEGO!
Źródło: kuchnia.ofeminin.pl Ale trochę przekłamane - na "żywo" jest zdecydowanie bardziej zielone ;) |
Tu może dokładniejszy przepis:
środa, 14 marca 2012
Piosenka na dziś
Muszę każdego, kto tu zagląda bardzo przeprosić za moją opieszałość ostatnio w dodawaniu nowych postów, lecz to wszystko wina mojego napiętego programu każdego dnia. Lubię spokojnie i na luzie opisać to, czym aktualnie zaprzątam sobie myśli, a tematy typu: projektowanie infrastruktury technicznej, polityka przestrzenna regionu Morza Bałtyckiego czy leaflet about Poznan, wydały mi się na bloga nieodpowiednie ;). Lub po prostu mam już ich dosyć :P.
Dziś za to chciałam Wam przedstawić piosenkę brytyjskiego zespołu Keane, która promuje ich najnowszy krążek (zostanie on wydany 7 maja) "Silenced By The Night"
Przypadła mi do gustu :). Mam jednak inne ulubione piosenki tego zespołu, ale i tak z niecierpliwością czekam na nowy krążek.
A tu moi ulubieńcy (TOP 3 :P) z poprzednich płyt:
1. Crystal Ball - wg mnie ma bardzo przejmujący teledysk :( :
2. Stop for a minute - przez długi czas puszczałam na okrągło:
3. I jakże prosta, a fajniutka - Spiralling:
Podobają Wam się?
niedziela, 11 marca 2012
W domku
Ostatnio tak się składa, że co dwa tygodnie odbywam męczącą, 6-ciogodzinną podróż i przybywam do domu na weekend. Zastaję w nim wówczas wiele dobrodziejstw jak: chleb własnego wypieku (tym moja Mama niezmiernie mnie zaskoczyła ;) ), tartę z czarnymi jagodami czy przepyszne pierogi. Jednak weekend w domu nie sprzyja regularnym dodawaniom postów, gdyż multum masa innych rzeczy odciąga moją uwagę od komputera lub Internetu ;).
Dziś jednak postanowiłam poświęcić trochę czasu, by napisać i pokazać Wam jaka niespodzianka czekała na mnie w domu, na mojej półce z kosmetykami:
Dostałam zestaw kosmetyków Suhada Nature: olejek do ciała i żel pod prysznic. Oba produkty są naturalne, posiadają odpowiednie certyfikaty. Pięknie pachną! Od kiedy przekonałam się na własnej skórze o zaletach oliwki dla dzieci Hipp (wyjątkowo polecanej przez bloggerki i dziewczyny na Wizażu) rozglądam się za innymi olejkami do ciała. Starannie patrzę na skład i w przypadku mojego nowego olejku pozytywnie mnie on zaskoczył:
olej sojowy, kukurydziany, palmowy, migdałowy, z awokado i pestek granatu, jojoba... a wszystko naturalne! Bez parabenów, silikonów, składników pochodzenia zwierzęcego.
Buteleczka kosmetyku jest również urocza. Prosta, ale urocza. Grube szkło i drewniana nakrętka - naturalne materiały dla naturalnego kosmetyku ;). Dodatkowo olejek wypływa z buteleczki kropelkami więc nie ma obawy, że wylejemy za dużo na raz.
Strasznie się ucieszyłam, że dostałam taki prezent :).
Dostałam również coś innego: kije do nordic walkingu :D. O nich myślałam już od wielu, wielu miesięcy. Na obozie studenckim poznałam (proste) tajniki techniki norweskiego chodzenia i chodzenie to sprawia mi wiele frajdy. Opanowałam chód w takim stopniu, że jest to dla mnie niewymagający, a intensywny wysiłek. Chodząc z kijkami mogłabym prześcignąć niejednego biegacza uprawiającego jogging ;). Sama - choć próbowałam się przekonać - nie lubię biegania. Nawet "nie lubię" to za delikatne określenie - nie cierpię! Za to chodzić, tym bardziej ze świadomością jaki ten sport jest zdrowy i korzystny, mogę codziennie. Zamiar mój, takie wiosenne postanowienie, stanowi właśnie uprawianie nordic walkingu kilka razy w tygodniu. Mam ogromną nadzieję, że mój napięty rozkład zajęć w tygodniu pozwoli mi by zacząć "kijkować" ;). Dam znać czy udało mi się zrealizować moje postanowienia :). Na razie udało mi się jedno: nauczyłam Mamę podstaw prawidłowego chodu. Technika, choć prosta, jest w przypadku nordic walkingu bardzo ważna, bo gwarantuje korzyści z uprawiania tego sportu. Niestety patrząc na chodziarzy, aż się prosi, by ktoś pokazał im właściwą technikę, bo bez niej ten wyjątkowy chód jest bezwartościowy, a nawet szkodliwy. Tak więc Mamie udało mi się zaszczepić mój zapał do kijków, teraz zamierza kupić własne dla siebie. Latem więc będziemy chodzić razem ;]. Z kolei w Poznaniu planuję, że towarzystwa (i motywacji) dotrzyma mi biegająca współlokatora ;P.
Przecież wiosna idzie! :D Wy też macie ochotę na wiosnę wychylić się z domu i trochę poruszać na świeżym powietrzu?
wtorek, 6 marca 2012
Najpyszniejsza kawa świata!
Zdecydowanie mój numer jeden: White Chocolate & Raspberry Frosito by CoffeeHeaven . Nie ma na świecie pyszniejszej kawy: mrożona, z wyjątkowym smakiem malin w połączeniu z lekką goryczką kawy, a raz na jakiś czas ujawnia się delikatny smak białej czekolady... CUDO! Kto jeszcze nie pił niech biegnie do najbliższego Coffee Heaven i zamówi ten nieziemski napój ;)
Mój telefon robi naprawdę kiepskie zdjęcia, wybaczcie :) |
Chwilą rozkoszowałam się przy magazynie E!Stilo o (a jakże ;) ) ekologicznym lifestyle'u. Ciekawe artykuły, fajny język, mnóstwo konkretnych informacji. Cena... niestety - 9,90, ale w CH mogłam spokojnie poczytać za darmo :). Tak sobie myślę czy kupować... zawsze coś mnie powstrzymuje przed kupowaniem magazynów w takiej cenie. Dobra, przyznam się: Elle kupuję i to co miesiąc :P. Skoro E!Stilo wychodzi co dwa, wtedy cena nie wydaje się być wygórowana. Więc myślę, że w kwietniu kupię swój pierwszy egzemplarz :).
poniedziałek, 5 marca 2012
Newsletter - wege na 30 dni!
Tak 10 dni temu zamówiłam sobie na maila newsletter - "Zostań wege na 30 dni!". Codziennie dostaję na pocztę maila z garścią informacji o wegetarianizmie, fakty o zwierzętach (to najmniej miła rzecz), przepisy na dania kuchni jarskiej czy wywiady z słynnymi wege-osobami. Dodatkowo kilka linków do sklepów ekologicznych lub stron o podobnej tematyce.
Jednak z racji, że mam strasznie napięty kalendarz ostatnimi dniami nie poświęciłam się jeszcze realizacji tego 30-stodniowego planu. Potrzebowałabym chwili skupienia, tylko do siebie, przygotowania menu z wyprzedzeniem i nauki podstawowych zasad żywnościowych. Cieszę się, że regularnie, każdego dnia pojawiają się kolejne maile, lecz z ich wprowadzeniem w życie muszę się chwilę wstrzymać.
W ogóle piszę o tym, bo w jednej z wiadomości znalazł się fragment dotyczący jednej z moich ulubionych marek - Yves Rocher:
"W dwóch słowach o dostępnych w Polsce markach nietestowanych kosmetyków. Polecamy produkty takich firm jak Alterra (większość z nich posiada znaczek Vegan), Bielenda, Farmona, Yves Rocher, L'Occitane, Everyday Minerals czy Lavera."
To, że YR nie testuje swoich kosmetyków na zwierzętach napisałam post wcześniej. Tu mamy wymienione kolejne, ekologiczne i nietestujące marki. Sama znam tylko 4 pierwsze z nich... Słyszałyście coś o reszcie? Gdzie kupić? Jaka jakość? Będę musiała się zainteresować ;).
Mówiąc o testowaniu... Przeraża mnie, że wielkie marki i drogeryjni potentaci nie znajdują się na listach firm, które nie testują swych produktów na zwierzętach. Na nieszczęście wszyscy najwięksi: L'Oreal (to nie tylko sam L'Oreal, ale też: Biotherm, Cacharel, Garnier, Giorgio Armani, Helena Rubinstein, Lancôme, Maybelline, czy Vichy), Unilever (Axe, Dove), Protect&Gamble (Max Factor), Gillete czy Johnson&Johnson praktykują okrucieństwo wobec zwierząt. Ja staram się kupować coraz bardziej świadomie, jednak niektórych odpowiednich zamienników niektórych kosmetyków jeszcze nie znalazłam (tusze Max Factor, podkłady z rodziny L'Oreal). Ten temat jest ogólnie szeroki i długo bym mogła jeszcze o tym pisać, ale w sumie nie o tym dzisiaj, wyjątkowo taki mały, dość nieprzyjemny off-top'ik się wkradł.
Zainteresowanych samym newsletterem odsyłam TUTAJ , na dole strony chętni mogą się dopisać :).
sobota, 3 marca 2012
Bambus, mandarynka, owies
Z góry przepraszam za jakość zdjęć do dzisiejszego posta, ale jedyny czas, jaki znajduję na aktualizowanie bloga to wieczór, późny wieczór lub noc - a wówczas ciężko o dobre światło. Musimy się więc zadowolić tym, co zaprezentuję, a żeby osłodzić kiepskie foty, produkty na nich przedstawi mój Miś ;)
Uwielbiam kosmetyki z Yves Rocher. To również nawiązanie do poprzedniego posta, traktującego o ekologicznym stylu życia, bo kosmetyki tej firmy są całkowicie naturalne, w składzie mają produkty z upraw ekologicznych, marka nie używa roślin modyfikowanych genetycznie i już od 23 lat nie testują swoich kosmetyków na zwierzętach. Co więcej ceny są przystępne (a pamiętajcie, mówi Wam to studentka ;) ), tym bardziej, że polityka firmy opiera się na zniżkach i promocjach, np. 2 w cenie 1, 30%, 40% i zawsze jakiś gratis za zakupy - kosmetyczka, długopisy, biżuteria, etc. Mówię w tym przypadku o zakupach w sklepach stacjonarnych, bo sprzedaż wysyłkowa ma trochę inne promocje.
A czym z YR dziś mowa? O moich ukochanych żelach pod prysznic! Jestem ich zagorzałą fanką i polecam każdemu. Szczególnie upodobałam sobie żele z serii Jardins du Monde (Ogrody Świata) oraz Fraîcheur Végétale, z bardzo świeżymi zapachami. I właśnie z tej drugiej serii pochodzi mój ulubieniec - żel pod prysznic o zapachu bambusa. Nie wiem jak Wam określić jego wspaniały zapach, ale nawet zapach jest intensywnie zielony. To wspaniała orzeźwiająca woń, przypominająca zapach skoszonej trawy po deszczu. Buteleczka, którą właśnie wykończyłam jest moją n-tą, gdyż już przed wielu, wielu laty, za sprawą mojej Babci zaczęła się moja znajomość z kosmetykami firmy Yves Rocher. Ten zapach i te żele uwielbiam ponad wszystkie inne, a wybór pięknych zapachów w obu seriach przyprawia o zawrót głowy: oprócz cudownego bambusa, jest odświeżający wiciokrzew, zielona herbata, werbena, cedr, lawenda, aloes, kakao, orchidea, migdały, kwiat lotosu, pomarańcza, oliwka i kilka innych. Polecam stronę YR - KLIK - możecie przeglądnąć wszystkie dostępne zapachy. Co do właściwości tych żeli: bardzo dobrze się pienią, choć w niewielkich buteleczkach (200 ml), są raczej wydajne, skóra nie jest wysuszona po ich użyciu i oczywiście jeszcze jedno - pięknie i intensywnie pachną :) Och zapomniałabym wspomnieć o cenie - żele kosztują ok. 10 zł, w zależności od promocji lub posiadanej zniżki.
Jako zamiennik bo bambusie dziś w sklepie wybrałam żel z innej serii - Les Plaisirs Nature. Rzadko wybieram produkty z tej serii, gdyż jej nie obejmują rabaty. Ma stałą niezmienną cenę, ale tym razem się skusiłam, bo wykorzystałam już zniżki w tym miesiącu ;). Żel pod prysznic o pojemności 400 ml kosztował 15,90 zł. Wybrałam cudowny, słodko-świeży zapach włoskiej mandarynki :). W nucie zapachowej oprócz słodyczy owocu da się wyczuć cierpkość skórki, która daję tą orzeźwiającą część zapachu. W tej serii znajdują się kolejne pyszne zapachy żeli, jak czarna jagoda, malina, kokos, brzoskwinia i inne. Ja oprócz mandarynki wybrałam jeszcze mini-żel o zapachu owsa. Jego woń kojarzy mi się z wyjątkową czystością, delikatnością - tu nie mam zupełnie pomysłu, jak jeszcze mogę go opisać. Ale jest bardzo ładny ;).
piątek, 2 marca 2012
3 małe kroczki by być bardziej EKO
Tematyka ekologicznego życia, wegetarianizmu, zrównoważonego rozwoju, itp. chodzi za mną i chodzi. Postanowiłam dziś dać mały upust moim ekologicznym przemyśleniom i napisać Wam trzy drobne kroczki, które można wykonywać, by żyć bardziej w zgodzie z naturą ;). Oto one:
#1 - oczywiście segregacja odpadów - nie jestem mistrzem ekologii i jeszcze mojego życia temu stylowi nie podporządkowałam, więc nie dzielę na plastik i papier opakowania od pojedynczego Merci ;). Jednak zawsze się staram, by oczywiste rzeczy, trafiły do odpowiednich pojemników do recyklingu: plastikowe: butelki, pojemniki i inne opakowania, szklane: butelki i słoiki oraz oczywiście makulatura. Tu warto zwrócić uwagę, żeby dane plastikowe opakowanie posiadało znak "trzech strzałek", gdyż inaczej nie nadaje się do recyklingu. Już wybierając produkty w sklepie można spojrzeć, czy opakowanie może ulec ponownemu przetworzeniu czy nie.
#2 - produkty z zamrażalnika rozmrażaj w lodówce - przez całą noc zamrożony produkt na pewno się rozmrozi, a lodówka zużywa znacznie mniej energii, jeżeli jej wnętrze "gratisowo" ochładza rozmrażane jedzonko ;)
#3 - jeżeli nie zamierzasz używać laptopa przez co najmniej 16 min - wyłącz go. Według WWF energia potrzebna na taki czas pracy komputera, jest równoważna z ilością energii, jaka jest potrzebna do ponownego uruchomienia. Ja mam system Windows Vista i stosuję się do tej metody, bo usypianie laptopa w moim przypadku nie wychodzi mu na zdrowie (lubi się zawiesić po hibernacji lub mieć problemy z wyłączeniem później). Zresztą: usypianie komputera jest dedykowane potrzebą szybkiego powrotu do pracy po chwili (!), jeżeli chwila ma się przeciągnąć w godzinę (lub godziny), lepiej po prostu wyłączyć sprzęt.
To takie moje 3 małe punkty, dzięki którym jestem trochę bardziej eko. Lubię tą tematykę i rozwiązania, które uważam za wygodne i naprawdę pomagające chronić środowisko staram się wprowadzać w życie.
A Wy? Znacie inne drobne czynności, które Wasze życie czynią bardziej ekologicznym?
Subskrybuj:
Posty (Atom)