Nareszcie! Egzaminy, a właściwie ich pierwsze terminy, już minęły i mogę cieszyć się feriami. Szaleństwo ;) - tym bardziej, że w tym roku mam ich trochę ponad 48 godzin! ;) Na początku zastanawiałam się czy cieszyć się, że w ogóle je mam, czy rozpaczać, że tak krótko. Jako, że moje wolne przypada na dwa dni weekendu, które z reguły i tak mam wolne, to chyba nie powinnam w ogóle używać terminu "ferie" i zastanawiać się nad ich istnieniem. Cały problem z zimowym okresem odpoczynku polega na tym, że rozkład roku na moich obu uczelniach różni się o dwa tygodnie - w jednym miejscu zaczyna się przerwa, w drugim kolejny semestr.
Ferie, weekend - jak zwał, tak zwał - ważne, że na razie nie mam myśli zawalonych czekającymi na uwagę notatkami. Obijam się od piątkowego popołudnia bez żadnych wyrzutów sumienia i konsekwencji. O dziwo jednak mam w sobie na ten weekend pewną ambicję - miałam ochotę coś sobie ugotować ;).
Z gotowaniem u mnie jest raczej na bakier. Jeść bardzo lubię, ale wolę jak ktoś mi przygotuje. Po prostu wtedy danie jest smaczniejsze. Naprawdę - jestem noga z kulinariów ;). Dla przykładu moja wiedza o przyprawach kończy się na: soli, pieprzu i ostrej papryce; nie umiem wymyślić, co warto dodać do dania, żeby było smaczniejsze; i tak dalej. Jednak dziś pomyślałam sobie, że mam już dość odgrzewanego jedzenia, albo jakiś mało smacznych rarytasów zamawianych z dostawą do mieszkania. Zdecydowałam się w końcu coś ugotować, w dodatku od rana wiedziałam na co mam szczególną ochotę. Zachciało mi się potrawy pełnej słońca, wakacyjnej, przypominającej mi mój pobyt na Ibizie. Jadłam tam przepyszne spaghetti z oliwą z oliwek, czosnkiem i krewetkami.
O dziwo, udało mi się dość dobrze odwzorować to danie. I choć bałam się niesamowicie z moim anty-talentem kulinarnym zabierać za krewetki, ochota na spaghetti była silniejsza ;). Jeśli macie "smaka" na danie prosto ze śródziemnomorskiej plaży spróbujcie jak ja, wykorzystać ten prosty przepis (jeśli podaję ilości składników, to są to ilości na jedną porcję):
Możemy teraz zajadać, wizualizując siebie na tle błękitnego i ciepłego Morza Śródziemnego w promieniach popołudniowego Słońca...
Z gotowaniem u mnie jest raczej na bakier. Jeść bardzo lubię, ale wolę jak ktoś mi przygotuje. Po prostu wtedy danie jest smaczniejsze. Naprawdę - jestem noga z kulinariów ;). Dla przykładu moja wiedza o przyprawach kończy się na: soli, pieprzu i ostrej papryce; nie umiem wymyślić, co warto dodać do dania, żeby było smaczniejsze; i tak dalej. Jednak dziś pomyślałam sobie, że mam już dość odgrzewanego jedzenia, albo jakiś mało smacznych rarytasów zamawianych z dostawą do mieszkania. Zdecydowałam się w końcu coś ugotować, w dodatku od rana wiedziałam na co mam szczególną ochotę. Zachciało mi się potrawy pełnej słońca, wakacyjnej, przypominającej mi mój pobyt na Ibizie. Jadłam tam przepyszne spaghetti z oliwą z oliwek, czosnkiem i krewetkami.
O dziwo, udało mi się dość dobrze odwzorować to danie. I choć bałam się niesamowicie z moim anty-talentem kulinarnym zabierać za krewetki, ochota na spaghetti była silniejsza ;). Jeśli macie "smaka" na danie prosto ze śródziemnomorskiej plaży spróbujcie jak ja, wykorzystać ten prosty przepis (jeśli podaję ilości składników, to są to ilości na jedną porcję):
Potrzebne będą:
- krewetki (ja wybrałam mrożone, koktajlowe)
- ćwiarta cytryny
- oliwa z oliwek
- 2-3 ząbki czosnku
- natka pietruszki
- makaron spaghetti
- sól, pieprz, chili - możecie wykorzystać też papryczkę chili, ja nie miałam gdzie kupić i wybrałam sproszkowaną wersję
Przygotowanie:
Rozmrożone krewetki osuszamy. Sugeruję usunąć z nich taki ciemny paseczek, biegnący wzdłuż ich grzbietu(?) - pamiętam jeszcze z programów Pascala Brodnickiego na TVN, że to ich przewód pokarmowy, a jeśli się go nie usunie to podczas jedzenia chrabęści pod zębami (jak piasek). To trochę czasochłonne, ale dla walorów smakowych (i samej świadomości niejedzenia czyiś jelit) warto pobawić się w wyczyszczenie naszych skorupiaczków ;).
W miseczce przygotowujemy marynatę: sok z ćwiartki cytryny mieszamy z ok. 2 łyżkami oliwy z oliwek i rozgniecionym czosnkiem. Dodajemy do marynaty krewetki, doprawiamy solą, pieprzem i chili. Przykrywamy i odstawiamy na 15 min.
W międzyczasie gotujemy makaron. Jak makaron gotuje się na ogniu, rozgrzewamy łyżkę oliwy na patelni i wrzucamy na nią odsączone z marynaty krewetki. Na dużym ogniu smażymy skorupiaki kilka minut. Następnie dodajemy resztę marynaty (ogień już zmniejszamy), w razie potrzeby doprawiamy całość. Na sam koniec dodajemy posiekaną natkę pietruszki. Odcedzony makaron również ląduje na patelni i całość podgrzewamy jeszcze chwilę.
I już! Gotowe!
Smacznego!
Krewetka = kurczak + ryba ;) |
Nie jestem fanką owoców morza jednak zdjęcia zrobiłaś wystarczająco "smaczne" by się skusić na takie danie. Z tej strony komputera po prostu palce lizać :)
OdpowiedzUsuńwww.todaymyway.com
Cieszę się, że wygląda smakowicie. Zdjęcie akurat robiłam "na szybko" - byłam strasznie głodna ;).
Usuń