Moje perfumy z prawdziwego zdarzenia się pokończyły, a jak na złość nie zbliżała się żadna ważniejsza okazja do świętowania, bym mogła oczekiwać jakiegoś droższego podarunku. Musiałam więc skombinować sobie jakiś nowy zapach możliwie tanim kosztem, co w przypadku zapachów jest zadaniem trudnym. Okazało się mimo wszystko możliwym do zrealizowania, a pomoc stanowiły sezonowe wyprzedaże. Na szczęście okres sale obejmuje nie tylko sklepy z elementami garderoby, ale także drogerie :).
Poszwendałam się trochę po Douglasie, Sephorze i to co mi się podobało niestety nie było w żadnej atrakcyjnej ofercie cenowej. Zaglądnęłam także do Yves Rocher, gdzie oczarował mnie letni zapach i jego atrakcyjna cena ;).
Yves Rocher - FLOWERPARTY
Nuty zapachowe - nuta głowy: pomarańcza, mandarynka; nuta serca: płatki róży, liczi; nuta bazy: wanilia (info Wizaż). Opis ze strony producenta nie zawiera wiele informacji, ale brzmi zachęcająco i choć przeczytałam go dopiero po zakupie, to dobrze zachwala tą wodę toaletową:
Zapach kwiatowy, iskrzący świeżością, który pozostaje w pamięci. Inspiracją do stworzenia zapachu były piękne kwiaty - Kosmosy pierzaste, na długiej łodydze przypominającej wysokie obcasy.
Wesołe i lekkie- symbol spontanicznej kobiety.
Akuratny na lato ;). Ale wahałam się trochę przed zakupem, bo pierwsze zapach jest słodki i kwiatowy, wydawał się mi aż za bardzo słodki i kwiatowy ;) ; po drugie to woda toaletowa, nie perfumowana, dlatego miałam obawy w związku z trwałością woni. Jednak po wypróbowaniu w sklepie, Flowerparty na mojej skórze nie jest zbyt słodki i wydaje się mi bardzo przyjemny na ciepłe i radosne dni, a jego trwałość po prostu mnie zachwyca! Sama czuję go bardzo długo na skórze - rozpylam go na nadgarstkach, a następnie (bez pocierania) przykładam do szyi, poniżej płatków uszu. Taką techniką zapach otula strategiczne miejsca, a wody z flakonika prawie nie ubywa ;).
Myślę, że w takim układzie flakon 50 ml pozostanie ze mną dość długo. Wybrałam większą pojemność - tu zadziałała magia ceny: 30 ml było w promocji -30% i kosztowało ok. 50 zł; z kolei 50 ml kosztowało 50% swojej podstawowej ceny i w sumie zapłaciłam za nie ok. 56 zł.
Choć nie powiem, żebym nie marzyła dalej o nowych zapachach. Na zimowy okres mam upatrzoną i "uwąchaną" wodę toaletową od Giorgio Armani - Armani Code. Próbkę dostałam od Siostry i jestem zakochana w tym zapachu. Jest raczej przeciwieństwem Flowerparty - zdecydowanie cięższy i gęstszy, dużo bardziej prowokacyjny i mniej niewinny ;).
Nie żebym coś sugerowała... ale czy perfumy to nie idealny prezent na Boże Narodzenie? ;)