Moim ulubionym kosmetykiem do problematycznych partii ciała jak brzuch, uda i pośladki jest masło do ciała Ziaja z serii Rebulid Odbudowa Skóry. Masło o kremowej konsystencji zamknięte jest w plastikowym czarnym słoiczku o 200 ml pojemności. Z zapewnień producenta wynika, że mazidło ma ujędrniać, uelastyczniać naskórek, delikatnie napinać, wygładzać i zapobiegać wiotczeniu skóry, a w połączeniu z masażem limfatycznym ma wspomagać spalanie tkanki tłuszczowej.
Powiem tak: w bujdy, że kosmetyk ma spalać nasz tłuszczyk, to ja nie wierzę i tego nie oczekuję od produktu, bo niestety tak się dziać nie będzie. Masażystką nie jestem i nie robię sobie masażu limfatycznego, więc nie wiem, czy mimo wszystko Ziaja wspomaga spalanie tkanki tłuszczowej w czasie takich zabiegów. Nakładam produkt, co prawda, kolistymi ruchami, ale do profesjonalnego masażu to mi daleko :).
Co mogę na pewno powiedzieć, że masło zdecydowanie wygładza skórę, napina i uelastycznia. W to, że zniknie cellulit też nie wierzę. Za to, w moim przypadku, skóra po regularnym stosowaniu masła z serii Rebuild jest gładsza i przyjemniejsza w dotyku - to jest dokładnie to, czego oczekuję od tego kosmetyku.
Jeszcze lepiej od masła jak dla mnie serum drenujące z tej samej serii. Jednakże kolejny raz skusiłam się na masło, ponieważ jest wygodniejsze w użytku (serum jest w tubce) i ma nieco większą pojemność (serum ma pojemność 150 ml). I tu pojawia się jedyny dla mnie minus - smarowidła te nie są wydajne. Przy (prawie) codziennym stosowaniu - pilnuję się jak mogę, bo z regularnością nakładania balsamów jest u mnie bardzo źle - zostało mi nieco ponad połowa kosmetyku, który mam od początku września. Mogłoby być lepiej. Na szczęście cena nie jest zbyt wysoka (ok. 15 zł), więc da się to przełknąć. Ale kosmetyk szybko się wchłania, nie pozostawia nieprzyjemnej warstwy na skórze, delikatnie chłodzi, a ponadto przyjemnie pachnie - głównie anyżem. To taki trochę cierpki zapach, lekko słodkawy - bardzo mi odpowiada ta wonna kompozycja (ale zapachu i smaku czarnych, anyżowych żelek od Haribo nadal nie znoszę :P).
W składzie brak parafiny, wysoko na liście znajduje się nawilżające masło shea, później ekstrakty z morszczynu, gorzkiej pomarańczy, ananasa, rozmarynu, a dodatkowo kofeina, L-karnityna i wit. E. Super :)
Całość prosto od polskiego producenta, co tylko potęguje moją sympatię do tego produktu :). Ostatnio łapię się na tym, że sprawia mi ogromną frajdę kupowanie produktów wytworzonych w Polsce - to dla mnie taka mała forma nowoczesnego patriotyzmu :). Nie lubię co prawda robić zakupów w Biedronce i raczej jak mogę omijam te sklepy (które to akurat szczycą się wielością produktów prosto od naszych ojczystych producentów), ale w innych sieciach również można trafić na rodzime artykuły, wystarczy uważnie czytać etykiety :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz