poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Złośliwość rzeczy martwych

Mało co mnie tak denerwuje i smuci jak niedziałający sprzęt, na którym do tej pory mogłam bezawaryjnie polegać. Z zaskoczenia awaria dosięgnęła mojego laptopa, odbierając mi nie tylko centrum rozrywki, ale także pracy. Moje stanowisko dowodzenia poddało się usterce, pozostawiając mnie motającą się we własnej bezradności. 

Bezradność to uczucie, którego szczerze nienawidzę, które powoduje u mnie stan agresji, zdenerwowania i "bez-kija-nie-podchodź". Czasami też bezradność zamienia mnie malutką, młodziutką i głupiutką osóbkę, której odpowiedzią na wszelkie niepowodzenia jest rozpaczliwy szloch. Tym razem jednak zdecydowanie bliżej mi do zachowań z pierwszej opcji, tym bardziej, iż zła jestem, że brak mi i wiedzy, i cierpliwości by samodzielnie naprawić swój komputer. Czeka go wizyta w serwisie - oby sprawował się lepiej po powrocie z przymusowego urlopu. 

Podobno ściany mają uszy... a sprzęty? ;) Bo owszem zdarzało mi się grozić memu laptopowi wymianą na inny model, ale żeby od razu taki bunt? ;) Ze wstępnej diagnozy wynika, że padł sterownik dysku twardego... Mi to za wiele nie mówi, ale brzmi dość groźnie. Jutro się przekonam, co uda się z komputera uratować... Życzcie nam powodzenia! :)

2 komentarze:

  1. Wiem o czym mówisz. Ja tez nie cierpię jak mój komp mi się buntuje. Zazwyczaj wtedy siedzę nad nim tak długo aż sama go naprawie i doprowadza mnie to niemal do furii ;) Trzymam kciuki :)Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Przyda się ;)
      Ja podziwiam za wytrwałość. Jeszcze o ile mam problem z programami to mogę to sama ogarnąć (plus niezastąpiona pomoc wujka Google), ale jeśli już chodzi o system czy sprzęt - to się poddaję. Niby formatowanie takie proste do wykonania, tak ja się nie mogę odważyć samodzielnie za nie zabrać.

      Usuń