Ostatnie dni to dla mnie ogromny stres. Okazuje się, że praca magisterska ot tak!, sama sobie się nie napisze, a ciężko o niej myśleć nie mając w głowie żadnych konkretnych pomysłów... Jeszcze gorzej głośno przyznać i przez to uświadomić sobie, że lamenty warto by odłożyć na bok, bowiem czas goni i studiowania zostało mi już niecałe 10 miesięcy o.O. Myślę więc intensywnie nad tematem, ideą, problemami badawczymi i całą tą pseudo-naukową otoczką, że aż mi niedobrze od tego.
Pustka - tak bym określiła stan mojego umysłu...
Jedyną ulgę przynosi mi ostatnim czasem muzyka. I choć chciałam wstrzymać się z kolejnym postem "Piosenka dnia", myśli mam tak zawalone, zestresowane, że w stosunku do mojego bloga też odczuwam tą okropną, nieproduktywną pustkę. Mam nadzieję, że niedługo wpadnę na genialny pomysł co do mojej mgr. Czuję, że olśnienie byłyby remedium na brak weny twórczej w różnych dziedzinach.
Tymczasem chciałabym zaprezentować dwa kawałki, których ostatnio często słucham, relaksując się na moment. Są to różne światy muzyczne - w zależności od stopnia mojego zdenerwowania, tudzież załamania, wybieram ten odpowiedni.
Yeasayer - "Longevity":
I coś mocniejszego, kiedy zapisuję w kalendarzu kolejne deadline'y kolejnych projektów oraz kiedy uprzytomnię sobie fakt, że jedna z moich uczelni wymaga obecności na wykładach! :/:/ Zajęć mam w tygodniu aż nadto, więc taki zapis w regulaminie uważam za niezgodny z charakterem życia studenta ;).
I kiedy męczę się kolejne 1,5h na wykładzie nucę pod nosem "The punishment is death for all who live" ;), czyli Iron Maiden - "Out Of The Silent Planet":
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz