wtorek, 5 marca 2013

Einstein Lip Therapy

Pisałam o systematyczności i właśnie w taki sposób udało mi się zużytkować dwa malutkie pojemniczki z balsamami do ust firmy Einstein. Dostałam je od Siostry, gdy byłam u niej w odwiedzinach w Anglii, nie znałam wówczas zupełnie takiej marki. (Ach! Jak ja lubię wszelkie nowości! :D) Jakiś czas temu zauważyłam te małe słoiczki dostępne w Rossmanie, więc już będę mogła swobodnie dokonać zakupu w razie potrzeby.

Co do samych specyfików mam mieszane uczucia. Z jednym ze słoiczków bardzo się polubiliśmy, z drugim zdecydowanie mniej. Na początek zacznę od narzekań ;).


Nie przypadł mi do gustu balsam w słoiczku z różową nakrętką. Od zawsze wiedziałam, że to nie mój kolor ;). Ale tak serio nie podobał mi się jego zapach (zbyt chemiczny), konsystencja (trochę zbyt płynna) oraz działanie (wg mnie nie dawał żadnego efektu, w dodatku nie był smaczny). 

Do zalet zaliczyłabym to, że było go mało (przez co szybciutko go zużyłam) oraz malutkie, żółte kulki w samym kosmetyku, podobno z wit. C (tak doczytałam na opakowaniu - w tym wypadku akurat zdaję się na swoją pamięć, nie mam jak udowodnić, bo opakowanie zewnętrzne już dawno trafiło do kosza). 

Moje negatywne podejście ma też związek ze składem - jak ognia unikam parafiny w każdym kosmetyku, nie mogę się do tej substancji przekonać, a tu proszę bardzo: Paraffinum Liquid zaraz na początku składu:


Za to lubię kosmetyk z czerwonego słoiczka. Począwszy od opakowania (kolor zdecydowanie bardziej atrakcyjny ;) ), poprzez działanie, a na zapachu i konsystencji kończąc. Spora w tym zasługa składu - znacznie bardziej przyjemnego i naturalnego. Tu mamy wazelinę, masło kakaowe i mój hit: mentol! Balsam nawilża usta i daje efekt chłodzenia (zasługa wspomnianego mentolu). Ogólnie efekty jego działania znacznie dłużej utrzymują się na ustach niż jego bladoróżowego brata. 

Została mi już tylko mała resztka tego produktu i z tego faktu już nie jestem zadowolona :(. Bardzo lubiłam nasmarować nim usta tuż przed snem, niedługo będę musiała zmienić swoja tradycję...



Coś mi się stało (z bloggerem? ze sprzętem?) i "przewrócone" zdjęcia ładują się na bloga i tak w poziomie :/

3 komentarze:

  1. Nigdy nie używałam żadnego z powyższych balsamów do ust, może to czas by poszukać ich na półce sklepowej? Przesyłam Ci wirtualne pudełeczko z Twoim ulubionym, mam nadzieję, że wystarczy na dzisiejszy wieczór :) x

    www.todaymyway.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Bo już naprawdę "jadę na resztkach" ;)

      Usuń
  2. Nie używasz parafiny, ale lubisz wazelinę? :D
    Ale wiesz, że zarówno wazelina (zawarta w czerwonej wersji) i olej parafinowy (który jest w różowej) to dwie odmiany parafiny?
    http://www.kosmopedia.org/bezpieczenstwo_kosmetykow/bezpieczenstwo_skladnikow_kosm/

    OdpowiedzUsuń