niedziela, 4 listopada 2012

Zgodnie z horoskopem

Jak jestem w domu dzień zaczynam od śniadania i przeglądnięcia lokalnej prasy. W sobotę moją szczególną uwagę przykuł horoskop:
"Rybom nic tak nie poprawia nastroju jak wyprawa na zakupy - najlepiej z rodziną."
Dalej już tylko lepiej:  "Przy okazji kupcie sobie coś niekoniecznie praktycznego - za to wymarzonego".

Tak więc o ile wstając, jeszcze się wahałam nad sposobem spędzenia dzisiejszego dnia, tak po przeczytaniu tych cennych wskazówek nie mogłam się opierać temu, co mówią gwiazdy ;). Poddałam się mocy układów planetarnych i astrologicznych sugestii, więc zapakowałam się z Mamą do samochodu i ruszyłyśmy na zakupy. To faktycznie coś, co Rybki (ale sądzę, że nie tylko) lubią najbardziej ;)!

Ale horoskop horoskopem, a gotówka to zupełnie inna kwestia. Ustaliłyśmy z Mamą pewien nieprzekraczalny budżet, tak więc powstrzymywałam się niesamowicie przed zaglądaniem do sklepów odzieżowych lub obuwniczych, by nie dać się skusić (i nie samej nie kusić) żadnym promocjom. Przed wyjściem przygotowałam listę zakupów i tak uzbrojona: w złotówkowy limit i kartkę najważniejszych potrzeb ruszyłam do centrum. Myślę sobie, że zakupy to niestety nie tylko przyjemność, ale czasami także niesłychane męki, na przykład przy odmawianiu sobie czegoś... Ale o tym innym razem ;). Tym razem na mojej liście zakupów widniały praktycznie same kosmetyki, bo nie wiem jak u Was, ale mi zawsze kończą się wszystkie kosmetyki na raz :/. A przynajmniej takie mam z reguły wrażenie... Dziś szukałam podstawowych rzeczy do pielęgnacji: płynu do demakijażu, szamponu, żelu pod prysznic, żelu do twarzy, itd. I nawet prawie udało mi się trzymać jedynie listy. Ale jak to mówią - prawie robi wielką różnicę, więc zawsze coś ekstra wpadło do torby ;).

Jednym z niezaplanowanych zakupów był podstawowy komplet do walki z zimową aurą - czapka (obowiązkowo z pomponem ;) ) i szalik:

Przez sztuczne światło zdjęcie trochę przekłamuje kolory, komplet nie ma takich metalicznych refleksów, a jego kolor choć tu wygląda na stalowy - to zwyczajna ciemna szarość.
I choć w szafie znalazłabym rzeczy, które posłużyłyby mi w tym roku, to okazja w Top Secret była wyjątkowa i postanowiłam nie dać jej się zmarnować. Przy zakupie dwóch akcesoriów zimowych ich cena jest o połowę niższa. Mój komplet kosztował 45 zł (ceny na metkach zaś wskazywały na 90). Sami przyznajcie, że aż szkoda nie skorzystać ;). Tym bardziej, że czapka to podstawa na zimową porę. Sama długo się broniłam przed noszeniem jakiejkolwiek, ale w końcu zmądrzałam i każdego czapkowego oponenta gorąco zachęcam do porzucenia negatywnych uczuć względem nakryć głowy :).

Skusiłam się na jeszcze dwie rzeczy spoza mojej listy, choć nie powiem - powinny się na niej znaleźć ;). Zatem zakupów tych nie uważam za szczególne wykroczenie wobec założonego budżetu, tym bardziej że udało mi się znów dobrze (mam nadzieję) wykorzystać zniżki. Padło na głęboko oczyszczającą maseczkę z glinką oraz sypki puder matujący z bambusem, obie rzeczy od Yves Rocher. O maseczce mam bardzo dobre zdanie, kupiłam jakiś czas temu podwójną saszetkę na wypróbowanie. Spodobała mi się na tyle, że teraz skusiłam się na pełnowymiarowy produkt. Cena... hmmm ze zniżką -40% da się przeżyć - to 21 zł za 50 ml. Puder z kolei to dla mnie nowość, opinie na Wizaz.pl są podzielone. Stwierdziłam, że chętnie wyrobię sobie własną, więc wrzuciłam puder do koszyka i wykorzystałam inną zniżkę tak, by kosztował 19,90 zł :). Liczę na matujący efekt i wydajność produktu. Jak to będzie przekonam się niedługo.

Na pierwszy rzut oka - opakowanie to nie szczyt jakości i finezyjnego desingu. Nad wyraz proste, plastikowe, w dodatku w kolorze różowo-fioletowym. Mam nadzieję, że wnętrze okaże się lepsze ;).
Pozostałe zakupy to większe lub mniejsze chybił-trafił, bo tak na prawdę na 100% wiedziałam tylko jaki chcę kupić antyperspirant (tym razem miałam ochotę na Adidas) oraz płyn do demakijażu (micel od Bourjois).  Resztę wybrałam przy sklepowej półce, mając tylko nadzieję, że nie wydajemy pieniędzy w błoto.


I tak się właśnie zastanawiam, czy Wy spisując listę (czy w ogóle spisujecie listy z zakupami? ;) ) od razu wiecie jakiej marki kosmetyk wybrać; dokładnie wiecie, który chcecie kupić? 

Czy może tak jak ja dajecie się omamić obietnicom producentów na opakowaniach i wybieracie choć część produktów pod wypływem chwili, na miejscu w sklepie?






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz