poniedziałek, 29 września 2025

A co jeśli...

...wszystko będzie dobrze i się ułoży?

Ostatnio przeżywam kumulację zmian życiowych i związanego z tym stresu. Nawet jeżeli zmiany są dobre lub są moim wyborem, na który się cieszę i doczekać nie mogę, to i tak generują niepewność. Bywa, że budzę się w nocy i niby tylko skoczę do toalety i od razu wracam do ciepłego łóżka, a tam zamiast kontynuacji snu dopadają mnie myśli "a co jeśli..."

...nie poradzę sobie w nowej pracy?
...nowe mieszkanie nie pachnie tak dziwnie od boazerii, a śmierdzi bo jest zapluszczone?
...wezmę kredyt i wybuchnie wojna?
...znów roztyję się od pracy na zmiany?
...pochoruje się od pracy zmianowej?
...auto mi się na dodatek popsuje?
...a zęby? 😱

Widzicie ten pattern? Przerażające. Trochę zaczęłam się zastanawiać czy nie mam jakiś stanów lękowych lub innej przypadłości, że złe myśli wręcz momentami zalewają moją głowę. Kojarzy mi się także taki przykład: kiedyś uwielbiałam latać, chciałam nawet zostać stewardessą. Jednak od momentu, kiedy wyjątkowo boleśnie zatkały mi się uszy i żaden sposób nie pomagał, a dalej byliśmy w powietrzu, strach przed tym bólem zmieszał się z niepewnością, czy takie zjawisko wystąpi. Jednocześnie moje myśli oprócz o ewentualnym bólu uszu myślą też o tym, czy ta turbulencja to już awaria, czy umrę, czy spadniemy. Wiem, że to głupie. Ale ta wiedza nie powoduje, że nie spinam się przy każdym zatrzęsieniu. A skoro się spinam to mam marne szanse przy realnym wypadku 😅.

Kiedy ktoś nie dzwoni, choć powinien - macie mamy, możecie dopowiedzieć sobie ile, oczywiście złych, scenariuszy sobie generuję.

Ale wróćmy do tytułowego pytania... Parę nocy temu, kiedy korzystając z urlopu i wolnego czasu przeżywam swój renesans snu, znów po przebudzeniu w środku nocy nie mogłam zasnąć. I tak sobie rozważałam. Pojawiły się wszystkie powyższe pytania i pewnie jeszcze kilka dodatkowych wariantów. I poczułam się nagle taka tym zmęczona. Taka zmęczona, że czemu musi być źle. I sama siebie zaskoczyłam, jak tak leżałam, przewracałam się z boku na bok, i zadałam sobie pytanie: a co jeśli wszystko się ułoży? Nie jestem już pewna, być może nawet zadałam je sobie na głos. Bo dotarło do mnie, że może by tak rozmyślać także o tym, co może pozytywnego się zdarzyć. O tych dobrych alternatywach nigdy nie myślę. Chcę teraz próbować tej sztuczki, bo póki co żadnej innej na swoje czarnowidztwo nie wymyśliłam. A przecież faktycznie pracując niedługo na zmiany mogę mieć trudności w zasypianiu 👀.

A do napisania posta skłonił mnie dzisiejszy reportaż Faktów o leczeniu raka, w którym pacjentka doskonale to ujęła - że przecież wszyscy umrzemy, choć niekoniecznie na raka. Tak mi jakoś zarezonowało.

PS. Żeby nie było kolorowo - pewne czarnowidzkie scenariusze się sprawdzają. Pojutrze zaczynam nową pracę, a rozkłada mnie choróbsko. Sic!

Kot w hotelowej pościeli. I to nie na wakacjach się rozchorowałam, a w prezencie od rodzinki 👌


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz