czwartek, 9 sierpnia 2012

Stresujący dzień i jego piosenka

Dzisiejszy dzień była dla mnie bardzo stresujący. Już od samego rana (no dobra... południa), od momentu gdy wstałam, denerwowałam się wieczornym meczem Reprezentacji Polski w siatkówce. Czekał nas bowiem ciężki bój ćwierćfinałowy z Reprezentacją Rosji. W tym momencie, gdy piszę tego posta, już wiem, że mecz ten przegraliśmy i wracamy z Igrzysk Londyn 2012 z niczym. Oczekiwania były wielkie, szanse realne, ale coś nie wypaliło. Nie udało się trafić z formą, brakowało pewności siebie, świeżości i polotu w graniu. Kto mnie zna, ten wie, że piszę powyższe słowa z bolącym sercem i szczerze przeżywam dzisiejszą porażkę, a w sumie cały nieudany londyński występ. Kogo interesuje, podobnie jak mnie, tematyka siatkarskich zmagań zapraszam do świeżego felietonu Marka Magiery, z którym absolutnie się zgadzam: KLIK .

W każdym razie od rana nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Szukałam sposobu jak odciągnąć myśli od czekającej sportowej rywalizacji i zajęłam się prostymi, ale dającymi wytchnienie czynnościami.

Na pierwszy ognień poszedł mój laptop - muszę przygotować go do serwisowania, a więc przegrywałam dokumenty, zdjęcia, muzykę i tym podobne na dysk zewnętrzny, aby przy formatowaniu nie utracić ważnych danych. 

Później przeprowadziłam trochę bardziej skomplikowaną operację pod kryptonimem "podlać storczyka" - tyle, że podlewanie równało się z kąpielą, a storczyka zamieniłam na liczbę mnogą, a dokładniej na 9 storczyków. Już od dłuższego czasu te roślinki są moimi ulubionymi i wydaje mi się, że kolekcja 9 okazów to całkiem sporo :). Teoretycznie są dosyć wymagające w uprawie. Ja na szczęście nie mam problemów z moimi storczykami: ładnie rosną i dość często kwitną, chociaż nie stosuję się do wszystkich wskazówek, co do poprawnej hodowli. Obmyśliłam swój własny system pielęgnacji, który się do tej pory sprawdza. A właściwie pielęgnację moich orchidei ograniczam do podlewania i ucinania suchych pędów ;).

Storczyki w kąpieli. Zamiast podlewać polecaną przegotowaną, odstaną wodą, ja wszystkie swoje kwiatki wkładam do wanny i podlewam słuchawką prysznicową każdego dłuższą chwilę letnią wodą. 

Później zostawiam na jakiś czas w wannie, żeby obciekły. Należy o tym pamiętać, tak aby później w osłonach nie stała woda z podlanych, a nie "odciękniętych" kwiatów.

Staram się podlewać orchidee co dwa tygodnie, jednak czasami muszą wytrzymać więcej... Cóż, może mam farta, ale nie żadnego phalaenopsisa tak nie zmarnowałam :).


W między czasie dalej z zacięciem haftowałam niebieską damę z psami. To bardzo dobre lekarstwo na stresy - trzeba się na tyle skupić, że nie ma już miejsca na błądzenie myślami.

Wszystko to zajmowało mój czas do godziny 15, później obiad i rozpoczęły się transmisje innych ćwierćfinałów, które śledziłam. Tak więc nie było już szansy oderwać się od tematu siatkówki, a napiecie narastało. Do teraz, bo już wszystko wiadomo. A teraz, pod koniec dnia, wrócę do tego, co towarzyszy mi od wczoraj:

Lana Del Rey Summertime Sadness


2 komentarze:

  1. a ta piosenka strasznie mi się wkręciła. rety, rety;) ładna:)

    OdpowiedzUsuń