Muszę kończyć już ten cykl amerykański, bo po pierwsze im częściej wspominam i więcej piszę, codziennie przeglądam zdjęcia z dni sprzed roku, tym moje rozczarowanie jest coraz mniej trwałe w posadach i coraz bardziej wątpię, jakie to swoje zdanie miałam tutaj przedstawić 😅.
Po drugie właśnie ta zmienność nastroju i chwiejność w posadach pewnych anty-amerykańskich przekonań spowodowała pomysł na kolejne moje wynaturzenia pisemne. A działam tak sobie maks. raz dziennie, póki wena trzyma.
Jednak do rzeczy - wspominałam już o książkach, których czytanie poszerza horyzonty. Niby niezwiązaną z tematem pierwszą książką, którą przeczytałam, a zapoczątkowała ona ochotę na więcej takiej literatury, był doskonały reportaż 27 śmierci Toby'ego Obeda. Dla mnie doskonały reportaż, świetnie napisany, o przerażających faktach z historii świata (Kanady). Historię Pierwszych Narodów przedstawioną w tej książce można z łatwością odnieść do historii Rdzennych Amerykanów, także wyzyskiwanych przez białego człowieka. Ta lektura dała mi spojrzenie na fragmencik przeraźliwego tematu kolonializmu, ale także otworzyła przede mną wspaniały dział literatury faktu, która nigdy wcześniej nie była w kręgu moich zainteresowań.
![]() |
Zdj. Empik |
Na liście lektur po wycieczce po Stanach znalazła się pozycja kolejnego reportażu Czas Krwawego Księżyca. Zabójstwa Osagów i narodziny FBI. Sięgnęłam po nią zachęcona możliwością obejrzenia ekranizacji w doborowej obsadzie. Kolejna doskonale napisana książka-reportaż. Już w trakcie lektury uderzyło mnie jak bardzo niesprawiedliwy był system społeczny w USA, jak chciwe towarzystwo dorwało się urzędów, władzy i prawa. Jaki bandytyzm i jawny wyzysk ciągnął się przez lata. A rzecz dzieła się w latach 20. XX wieku.
![]() |
Zdj. Empik |
Zupełnie nieświadoma chronologii zdarzeń kolejną książkę wybrałam ze względu na autora. Nasza Pilotka na wycieczce kilkukrotnie zachwalała jego postać, przytaczała nam również malownicze, ale bardzo precyzyjne, opisy jego autorstwa. John Steinbeck i jego mistrzowskie Grona Gniewu wybrałam prosto z półki z rodzinnego domu. Trochę rozpadające się w rękach wydanie, pożółkłe kartki - za takimi niestety nie przepadam. Ale z książką przepadłam! Nie będzie w tym nic naciąganego jak napiszę, że takiej książki w życiu nie czytałam. Doceniam kunszt autora - budowa i styl powieści zupełnie dla mnie niespotkana dotychczas. Historia przedstawiona również wciągająca bardzo. Smutna, żeby nie powiedzieć tragiczna, ale taka wręcz bardzo życiowa. Jak wspominałam - zachowałam chronologię, bowiem Grona Gniewu opisują realia społeczne lat 30. XX wieku i czasy Wielkiego Kryzysu. I można rzec, że czasy kryzysu usprawiedliwią mechanizmy społeczne pokazane w świecie przedstawionym... Dla mnie jednak nie ma usprawiedliwienia dla takiej podłości, wzajemnej niechęci, czy nawet jawnej wrogości. Człowiek przeciw człowiekowi, wyzysk w krainie dobrobytu (historia się dzieje częściowo w Kalifornii) i neo-niewolnictwo ekonomiczne w kraju, który jest synonimem wolności... Grube, cieżkie tematy. Do tego samo zakończenie powieści to rasowy cliffhanger! O tej książce łatwo się nie zapomina, o ile to w ogóle możliwe.
![]() |
Zdj. Antykwariat.pl |
Na uwiarygodnienie powiem, że po przeczytaniu ostatnich akapitów, grubo po 22, dzwoniłam do mojej mamy z pretensją, że na pewno nie dała mi wszystkich tomów tej powieści, bo to niemożliwe, żeby ona tak się kończyła! I jeszcze jej nie wierzyłam, szukałam potem w necie dla pewności, czy aby na pewno to tylko dwa tomy 🙈.
W międzyczasie czytałam jakieś mniej lub bardziej lekkie lektury. Przeczytałam też kolejny reportaż, w tym - dla mnie totalne rozczarowanie wbrew powszechnej opinii - Chłopki. Chłopki to książka bardzo nierówna w formie, języku i strukturze. Pomimo ciekawej historii - bardzo źle mi się to czytało. I nie będę polecać.
Na koniec wspomnę o czytanym aktualnie trójksiągu Jonha Jakesa - Północ i Południe, Miłość i Wojna oraz Piekło i Niebo. Jestem na drugim tomie, gdzie prawdziwe wydarzenia historyczne amerykańskiej wojny domowej przeplatają się z literacką fikcją. I-szy tom niespecjalnie mi przypadł do gustu, motywacje bohaterów wydawały mi się płytkie i przeciętne, a wiszące w powietrzu napięcie niekoniecznie groźne. Jednak wraz z rozwojem konfliktu, ale także lepszym poznaniem bohaterów, sytuacja robi się ciekawa, a akcja przyspiesza. Bohaterowie nie są już monolitami w swej strukturze, a ich intencje i przemyślenia głębsze. Może dojrzeli w tej historii wszyscy po kolei: autor, bohaterowie i w końcu także czytelnik 😉.
![]() |
Zdj. Czytam.pl |
Piszę o tym, bo dużo w tym poście czarnych kart historii tego kraju, który w dziejach świata jest ledwie niemowlakiem. I chyba dość wymowne jest użycie słowa czarnych kart w zestawieniu z książką, gdzie osią przewodnią konfliktu jest rasizm i niewolnictwo. Tylko, że to nie tylko o niewolnictwo chodziło. Dzięki tej książce miałam okazję odbyć ciekawą rozmowę z moją landlordką (wolę to słowo niż skrót myślowy, który - znów - nie byłby odpowiedni w tych okolicznościach - czyli właścicielką) o tym, że podwalinami wojny secesyjnej były także (o ile nie głównie) grube tematy gospodarcze.
Nie jestem historyczką, socjolożką ani nawet znawczynią literatury. Z tego wszystkiego co czytam, słucham, interesuję się, to uderza mnie kontrast między wizją american dream i wizją kraju, który jest synonimem wolności, gdy tak naprawdę mówimy o narodzie-zlepku, o niespełna 250-cioletniej historii, w dodatku pełnej gwałtu i wyzysku. Począwszy od siłowego przejęcia kontynentu od tubylczych nacji, sprowadzenie niewolnictwa na te ziemie, poprzez całą rozpiętość wypaczeń systemów prawnych, niepochamowanego kapitalizmu, przenikania się systemów administracyjnych i prywatnych, olbrzymiego łapówkarstwa i gigantycznych lobby. Kraju, w którym strzelaniny w szkołach są na porządku dziennym, a nic nie można z tym zrobić, bo dla połowy mieszkańców konstytucja jest definicją nieograniczonego dostępu do broni palnej. Kraju, w którym kapitalizm tak pokonał jakiekolwiek socjalne podejście, że boże-broń się pochorować i leczyć w sprywatyzowanej "służbie" zdrowia. Kraju, w którym na billboardach ogłaszają się prawnicy i adwokaci, ale machina utrzymywania polityków i sędziów z kasy przedsiębiorców w wielu wypadkach gwarantuje im nietykalność, a łapówkarstwo ma się całkiem dobrze... No więc, odpowiadając na postawione w tytule pytanie - to rozczarowanie równa się dysonansowi, który mam w sobie, gdy myślę o USA.
A pomimo wszystko... pewnie i tak tam wrócę 🙈. Bo człowiek jest chyba pełen sprzeczności, tak jak Stany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz