środa, 10 lipca 2013

Not what you think

Pogoda dopisuje, a ja spędzam ostatnio cudowne i leniwe dni. Wreszcie też zabrałam się za nadrabianie książkowych zaległości. Na pierwszy ogień poszła powieść, przez którą przebrnięcie było dużym osiągnięciem dla mnie, ale wczoraj to zadanie udało mi się zrealizować. Czytałam i przeczytałam bowiem książkę w całości w języku angielskim (ale nie był to jeszcze czekający na mnie oryginalny Hobbit). W second handzie kupiłam trochę ponad pięćset stronicowy bestseller z Wysp, powieść autorstwa Melissy Hill (w PL wydano z tego co się zorientowałam jedną jej powieść "Prezent od Tiffany'ego", ktoś czytał może?) o losach trzech przyjaciółek. "Not what you think" przedstawiała ich relacje, związki, pracę zawodową i codzienne problemy. Problemy wraz z biegiem fabuły zaczęły narastać do tego stopnia, że można było przewidywać szybki rozpad ich wieloletniej przyjaźni. Całość zakończyła się jednak słodkim i pełnym sukcesów happy-endem. Czyli powiem szczerze, że trochę mnie to rozczarowało. Fabuła wydawała się aż nazbyt życiowa, do momentu - dużo lepiej pasowałaby takie słodko-gorzkie zakończenie. 

Cóż trzeba więcej? Książka, ciasto, lemoniada - I'm in heaven! ;)

Zdrówko! ;)
Ale w sumie nie dla fabuły i literackiej przyjemności czytałam tą książkę ;). Co prawda było to przyjemnością i historia mnie wciągnęła, ale głównym motywem był fakt, że założyłam sobie duże poprawienie moich zdolności językowych w zakresie języka angielskiego. Jako, że nie mam możliwości na razie uczestniczenia w żadnym kursie, staram się jak mogę motywować i pielęgnować w sobie postanowienie samokształcenia. Na drodze do osiągnięcia sukcesu jak zwykle stoi mój słomiany zapał, który jest moją wielką wadą, ale póki co, choć zaliczam okresy przestoju, udaje mi się jakoś tam kontynuować samodzielne doszkalanie :).

Oprócz książki oglądałam jeszcze do niedawna serial z angielskimi napisami, a także widziałam piękny film dokumentalny, który mogę szczerze polecić nie tylko uczącym się języka. Myślę tu o serii "Południowy Pacyfik" produkcji BBC, zawierającym m.in. przepiękne zdjęcia. Nie miałam okazji oglądać w HD, ale pokazywane ujęcia, krajobrazy, zjawiska są tak wyjątkowo nakręcone, że można by oglądać godzinami, podziwiając piękno i potęgę przyrody (co właśnie w HD robi największe wrażenie). Co więcej można dowiedzieć się kilku naprawdę ciekawych rzeczy zarówno o przyrodzie, geografii, jak i o kulturze ludzi zamieszkujących tytułowe rejony. Ostatni z plusów tej serii ("Południowy Pacyfik" składa się z 6 odcinków) to narrator, mówiący głosem brytyjskiego aktora - właściciela jednego z najcudowniejszych męskich głosów ever - Benedicta Cumberbatcha. Cumberbatch - tu taki mały off-topic - wciela się w postać smoka Smauga w kolejnej części Hobbita, udzielając mu głosu (wprost umieram z oczekiwania na tą część) i swej genialnej aktorskiej mimiki. Wracając do "Południowego Pacyfiku" - po szybkim researchu zapisałam sobie w kalendarzu, że 15 lipca o 21:50 na kanale BBC Polska będzie emitowany właśnie pierwszy odcinek tej serii. Kto może niech zobaczy koniecznie! To będą takie rajskie wakacje bez wychodzenia z domu ;). Choć z drugiej strony tak w czasie wakacji tylko skręcać nas może z chęci by znaleźć się tam i wylegiwać na jednej z tych cudnych plaż...

2 komentarze:

  1. Marzy mi się takie popołudnie z książką i czymś dobrym .....pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam sobie zaserwować - relaksuje wyjątkowo dobrze ;)

      Usuń