czwartek, 11 lipca 2013

Za każdym razem...

Pisałam w poprzednim poście, że skończyłam czytać książkę. Teraz pora na następną. Hobbita w oryginale zostawiam sobie "do poduszki", by celebrować każdą przeczytaną stronę. Potrzebuję za to czegoś do pochłonięcia - bo raczej nie jestem typem, który czyta, ale który pochłania książki ;). To czasami traktuję w kategorii wady, bowiem czytając szybko część szczegółów mimo woli mi umyka, ale w momencie, kiedy historia mnie wciągnie to przepadam i muszę dokończyć książkę tak szybko, jak się da.

Ale stoję przed regałem w salonie i dzieje się dokładnie ta sama sytuacja, co na rysunku z kwejka:


Podobnie mam gdy wybieram film do obejrzenia. Tak trudno dokonywać wyboru, gdy mamy mnóstwo opcji. Choć mi, jak na złość, zawsze za mało... Ostatnio chodzi za mną by przeczytać którąś z powieści Neila Gaimana, chociażby "Nigdziebądź" czy - znany dzięki filmowej adaptacji - "Gwiezdny pył". Spośród setek książek, które mam w domu, żadna nie jest autorstwa Geimana. Więc tak właśnie powiększa się nasz domowy księgozbiór, bo myślę sobie, że prędzej podaruję sobie t-shirt na wyprzedaży, niż zakup książki, którą mam ochotę przeczytać.

Serdecznie pozdrowienia dla innych czytających! :)

2 komentarze: